Krzysztof Kowalewski - Wspomnienie
„Krzyś”
Dla młodszych kolegów, którzy już nie są tacy młodzi, „Wujek”. Gdziekolwiek się pojawiał, wokół stawało się jakby jaśniej, bezpieczniej, milej, a uśmiechy częściej pojawiały się na twarzach.
Był po słonecznej stronie ulicy i wciągał nas na nią swoim abstrakcyjnym poczuciem humoru i, jak na pyknika przystało, dobrotliwym stosunkiem do świata i silną niechęcią do coraz liczniejszej grupy złych ludzi, którzy go psują. Chorobom, które go trawiły od dawna, nie pozwalał zakłócać radości życia. Jego aktorstwo, całkowicie oryginalne, było przypisane tylko Jemu i niepowtarzalne. Obdarzony talentem wnikliwej obserwacji świata i ludzi, stawał się niezwykłym i inteligentnym portrecistą ludzkich słabości , naszej śmieszności i głupoty. Był w tym mistrzem, tym bardziej, że w niezrozumiały sposób ci wszyscy portretowani mali ludzie budzili sympatię. Bo „Krzyś” taki był, budził sympatię, zarówno jako człowiek jak i aktor, był kochany.
Znaliśmy się i pracowałem z „Krzysiem” od ponad pięćdziesięciu lat i z trudem dociera do mnie ten czas przeszły. Przecież Tobiasz Czkawka, Pan Jurden, Cziczikow, Nikanor Bosy, Padron Fortunato, Edek ….pełna galeria ludzi i ludzików.… W teatrze wyrwa, puste miejsce…
Agnieszko, Gabrysiu płaczę razem z Wami i z Teatrem.
Maciej Englert