Historia
Jeden z najbardziej stabilnych programowo i personalnie teatrów polskich. Powstał w roku 1949 po przeniesieniu do Warszawy łódzkiego Teatru Kameralnego Domu Żołnierza, od samego początku pod artystycznym kierownictwem Erwina Axera (do roku 1981), który od roku 1956 łączył te obowiązki z funkcją dyrektora naczelnego. Od roku 1981 teatrem kieruje nieprzerwanie Maciej Englert. Teatr mieści się w byłej sali parafialnej kościoła Zbawiciela przy ulicy Mokotowskiej 13.
Współczesny to swoisty fenomen na tle karuzeli personalnej, trwającej w wielu teatrach. Zgodnie z nazwą teatr przez te wszystkie lata szczególnie wrażliwy był na nową dramaturgię europejską, czego znakiem rozpoznawczym była słynna premiera Czekając na Godota Samuela Becketta (1957) w reżyserii Jerzego Kreczmara. Orientacja na nową dramaturgię dotyczy również rodzimej twórczości, stąd tak wiele w ponad 60-letniej historii teatru premier Sławomira Mrożka (w tym pamiętne Tango, 1965, w reżyserii Erwina Axera). Teatr nie zaniedbywał też klasyki, która była swego rodzaju ćwiczeniem wyobraźni dla zespołu aktorskiego, m.in. Wieczór Trzech Króli Szekspira, komedie Goldoniego czy Moliera. Pamiętał też o polskiej klasyce.
Współczesny nieraz bywał miejscem wielkich triumfów aktorskich, m.in Tadeusza Łomnickiego, który stworzył tu wiele niezapomnianych ról, wśród nich w Dożywociu Aleksandra Fredry (1963), Karierze Artura Ui Bertolta Brechta (1962) czy Komediancie Thomasa Bernharda (1989). Siłą teatru był zespól aktorski błyszczący kiedyś takimi nazwiskami, jak Zofia Mrozowska, Henryk Borowski, Tadeusz Fijewski, Bronisław Pawlik, Kazimierz Rudzki, Zbigniew Zapasiewicz, a do dzisiaj Marta Lipińska, Maja Komorowska, Stanisława Celińska, Krzysztof Kowalewski, Janusz Michałowski, Damian Damięcki, Andrzej Zieliński i Borys Szyc.
Maciej Englert, otwarty na to, co nowe w dramaturgii, zawsze pozostawał z szacunkiem wobec widza ceniącego wielką literaturę i teatr, który jest tej literatury partnerem – stąd obecność na afiszu jego adaptacji arcydzieł literatury światowej i polskiej, Mistrza i Małgorzaty Michaiła Bułhakowa (1986), Wniebowstąpienia Tadeusza Konwickiego (2002), Procesu Franza Kafki (2008) czy mistrzowskich opowiadań Hrabala w spektaklu Bambini di Praga w reż. Agnieszki Glińskiej (2001).
Choć nigdy Teatr Współczesny nie aspirował do roli trybuny politycznej, to jednak jego sternicy potrafili wyrazić w metaforycznej formie komentarz do aktualnych napięć, konfliktów, problemów skupiających społeczną uwagę. Dzięki tej umiejętności zawsze produkcje Współczesnego budziły żywe echo i komentarze.
Pewnym fenomenem teatru było odnajdywanie sugestywnych rozwiązań inscenizacyjnych w nader skromnych warunkach malutkiej sceny - tu jednak współpracujący od lat ze Współczesnym scenografowie Ewa Starowieyska, Marcin Stajewski i Magda Maciejewska potrafili wybudować nawet zaświaty w inscenizacji powieści Bułhakowa (Starowieyska), pejzaż Warszawy z powieści Konwickiego (wraz z tarasem Pałacu Kultury, Stajewski) czy klimat Pragi w Hrabalowskim spektaklu Glińskiej (Maciejewska). Stajewski w Procesie zdołał postawić na maleńkiej nawet labirynt i amfiteatr.
Englert z uwagą śledził także nowe poszukiwania formalne, stąd też m.in zaproszenie dla Janusza Wiśniewskiego, który na tej scenie zrealizował jeden ze swoich nielicznych spektakli warszawskich, autorską Walkę karnawału z postem (1984), a wspólnie z Krzysztofem Zaleskim inscenizował Smoka Szwarca (1981). Krzysztof Zaleski rozwijał tu swój talent reżyserski, zdobywając uznanie spektaklami Mahagonny Brechta i Kurta Weilla (1982) czy Ślubu (1983) Witolda Gombrowicza, które zrealizowane w ascetycznej czerni kotar tchnęły świeżością interpretacji. Także świeżością przemówił scenariusz Zaleskiego, zrealizowany przez Englerta już po śmierci reżysera, To idzie młodość (2008) – Zaleski złożył w tym scenariuszu z tekstów dawnych piosenek niepublicystyczny komentarz do zawirowania w świadomości polskiej czasów PRL, jakie przyniósł warszawski Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów z roku 1955.
Współczesnemu zawsze było za ciasno w skromnych pomieszczeniach przy Mokotowskiej (może dlatego narodził się krótkotrwały alians z Teatrem Narodowym, 1955-57). Nie tylko w sensie dosłownym, ale i przenośnym. Było mu za ciasno w ograniczanym repertuarze, toteż granice swobody poszerzał, kiedy wprowadzał na deski sceniczne Becketta czy nowe sztuki Mrożka – zyskując nawet miano Domu Mrożka. Ale i dosłownie za ciasno, bo poszukiwał sposobu na bogatszą ofertę dla widza. Wyrazem tych dążeń, zresztą niezwykle trafnie spełnionych, była druga Mała Scena Współczesnego przy ul. Czackiego. I tutaj warunki były zgrzebne, widownia przypomniała bardziej świetlicę niż teatr, ale przedstawienia grano świetne. Publiczność głosowała nogami - większość produkcji "Małego Współczesnego" (1964-72) szła przy kompletach ponad sto razy, począwszy od premiery otwarcia, Hipnozy Antoniego Cwojdzińskiego z Zofią Mrozowską i Kazimierzem Rudzkim, przygotowanej pod kierunkiem autora, którą grano 161 razy. Rekord popularności pobiła sztuka Aleksandra Ścibora-Rylskiego Rodeo (w reżyserii Tadeusza Łomnickiego, 1969), którą zagrano 245 razy! W 1972 roku jednak scena poszła do remontu i już do Współczesnego nie wróciła.
Na następną szansę utworzenia sceny kameralnej czekano długo. Tym razem był to krótkotrwały alians z Małym. Poza jednym spektaklem (Najlepsi z przyjaciół, reż. Maciej Englert, 1993) nie udało się tym razem trafić w formułę sceny, z założenia bardzo bliskiej widzowi - i tematyką, i sposobem inscenizacji. Związek z Małym nie rozwinął się.
Tadeusz Nyczek
Współczesny najpierw nazywał się Kameralny i powstał tuż po wojnie w Łodzi. Kiedy wszystkie teatry w 1949 upaństwowiono, zespół został przeniesiony do Warszawy i od tamtego czasu zamieszkuje wciąż Mokotowską 13 już jako Współczesny. Choć założyła go czwórka artystów i w takim zestawie jakiś czas nim rządziła, kojarzony był przede wszystkim z nazwiskiem Erwina Axera, jednego z największych twórców powojennego teatru. Pomysł na Współczesny był taki, by nie dać się intelektualnie oderwać od Zachodu, kiedy nastąpiło polityczne przyłączenie do Wschodu. Oznaczało to zwrócenie się przede wszystkim do literatury i kultury europejskiej, możliwie współczesnej, co skądinąd usprawiedliwiała nazwa teatru.
Ale szło też o coś więcej: żeby nie pozwolić się zrusyfikować wewnętrznie, poddać umysłowemu prostactwu. To publiczność nie tylko warszawska szybko zrozumiała i dziesiątki lat do Współczesnego chodzili ludzie, którzy starali się nie zapominać, że stać ich na więcej niż zgoda na pospolitość życia w szarym socjalizmie. Przez wiele lat był to teatr w najlepszym sensie snobistyczny. Wystawiał świetne sztuki literackie w doskonałej reżyserii i najlepszych możliwie obsadach. Tu się nie przepuszczało tekstów przez wyżymaczki reżyserskich fanaberii i nie stawiało na głowie tego, co wolało stać na nogach. Profesjonalne rzemiosło, mądra literatura - w czasach zgrzebnej bylejakości to było budowanie wysp duchowego oporu. Wiele premier przeszło do Historii Wielkiego Teatru. Polska prapremiera “Czekając na Godota” Becketta (1957), “Kariera Artura Ui” Brechta (1962 - z genialnym Tadeuszem Łomnickim), “Tango” Mrożka (1965 i 1997), “Mistrz i Małgorzata” wg Bułhakowa (1987) - to tylko fragmenty znacznie większej całości.
Od roku 1997 Współczesny znowu ma scenę drugą, nazwaną Sceną w Baraku, bo rzeczywiście w baraku urządzoną, nieopodal głównego budynku teatru. Na premierę otwarcia wybrano Tango Sławomira Mrożka (reż. Maciej Englert), nawiązując do legendarnego spektaklu sprzed lat na scenie głównej. Znakomita obsada, brawurowe role Marty Lipińskiej (Eleonora), Zbigniewa Zapasiewicza (Stomil) i Krzysztofa Kowalewskiego (Edka), wysmakowane portrety starszych państwa (Danuta Szaflarska i Wiesław Michnikowski) i dotrzymujący mistrzom kroku Piotr Adamczyk (Artur) i Ewa Gawryluk (Ala), wszystko to przypomniało stare, dobre czasy polskiego teatru.
Po premierze Odwrotu Williama Nicholsona (2000, reż. Maciej Englert) na Scenie w Baraku stało się jasne, jaką linię repertuarową dla tej drugiej sceny teatr obrał. Nie ogłaszając żadnych deklaracji ani niczego nie obiecując Englert uczynił tę scenę zwierciadłem kameralnych dramatów rodzinnych. Autorzy, których utwory wchodziły na Scenę w Baraku, należą do najrozmaitszych szkół, uprawiają rozmaite poetyki, dzieli ich nierzadko stulecie. Wszyscy jednak poddają oglądowi konflikty rozgrywające się w najbliższym kręgu rodzinnym. Niekiedy wzbogacone o inne motywy, czasem tylko do psychologicznej analizy zawężone. Odwrót dołączył do wcześniejszych premier Sceny, układających się w wielobarwny obraz konfliktów rodzinnych, zatrącających o odniesienia polityczno-ideologiczne (Tango), socjologiczne (Wszystko w ogrodzie Albee'ego, reż. Zbigniew Zapasiewicz,1998), metafizyczne (Przy stole Wildera, reż. Maciej Englert, 1997), egzystencjalne (Nasza mała stabilizacja Różewicza, reż. Maciej Englert 1997), poetyckie (Adwokat i róże Szaniawskiego, reż. Zbigniew Zapasiewicz, 1997). Odwrót jest sztuką obyczajową, w której można się dopatrzeć obecności wszystkich tych motywów. Wprawdzie zdarzały się na tej scenie odstępstwa od tej rodzinnej perspektywy (np. Wagon wg Marka Nowakowskiego, mozaikowy obraz PRL, oglądanej z punktu widzenia złodziejskiej szajki okradającej pociągi, w reż.Krzysztofa Zaleskiego, 2007), to jednak taki kąt widzenia dominował – nawet w brawurowej czarnej komedii Martina McDonagha Porucznik z Inishmore (2003, reż. Maciej Englert), bodaj najśmieszniejszej sztuce o terrorystach, jaka kiedykolwiek powstała.
Dyrektor Englert powołał także scenę „19.15”, obliczoną na eksploatację lżejszego repertuaru w mistrzowskim wykonaniu, scenę jedynie mentalną, bo spektakle odbywały się w tym samym pomieszczeniu na scenie głównej, tyle że kwadrans później niż zwyczajowo – w tym nurcie repertuarowym wprowadzono na afisz cieszące się ogromnym powodzeniem spektakle, takie jak Koniec początku Seana O'Caseya w reż Krzysztofa Langa (1996, spektakl zagrano 370 razy!) z popisowym duetem Kowalewski-Stelmaszyk, Namiętna kobieta Kay Mellor z Martą Lipińską w roli tytułowej (reż. Maciej Englert, 2003), grana 246 razy, czy Napis (reż. Maciej Englert, 2005, nadal w repertuarze).
Swoje sześćdziesięciolecie teatr zaznaczył premierą Sztuki bez tytułu [Płatonowa] Antona Czechowa (2009) w reżyserii Agnieszki Glińskiej, która w tym teatrze zdobywała mistrzowskie szlify (Bambini di Praga, 2001, Stracone zachody miłości, 2003). Wybór klasyki rosyjskiej nie był przypadkowy – Współczesny zapisał się w historii polskiego teatru mistrzowskimi realizacjami Trzech sióstr w reżyserii Erwina Axera (1963), Martwych dusz wg Gogola w inscenizacji Macieja Englerta i Jego ekscelencji wg Dostojewskiego w reżyserii Izabelli Cywińskiej, pozostając przy tym w bliskim kontakcie z nową dramaturgią rosyjską – m.in. Udając ofiarę braci Presniakow (2006, reż. Maciej Englert).
Zdumiewająco wysoki poziom artystyczny teatru, często niedoceniany przez młodą krytykę, stanowi istotną przeciwwagę wobec teatru poszukującego swego oblicza przy drugorzędnym traktowaniu samej realizacji scenicznej. Współczesny niezmiennie cieszy się uznaniem teatralnych smakoszy i znawców, ceniących aktorskie cyzelatorstwo, wewnętrzną logikę poszczególnych przedstawień i reżyserską precyzję. „Przez wiele lat – pisał Tadeusz Nyczek - był to teatr w najlepszym sensie snobistyczny. Wystawiał świetne sztuki literackie w doskonałej reżyserii i najlepszych możliwie obsadach. Tu się nie przepuszczało tekstów przez wyżymaczki reżyserskich fanaberii i nie stawiało na głowie tego, co wolało stać na nogach. Profesjonalne rzemiosło, mądra literatura - w czasach zgrzebnej bylejakości to było budowanie wysp duchowego oporu”.
Czasy się zmieniły i już nie „duchowy opór”, ale estetyczna przeciwwaga wobec „przepisywania klasyki” i rzetelność stały się dewizą teatru, co potwierdzały premiery polskiej i światowej klasyki w ostatnich sezonach, w tym charakterystyczne dla stylistyki teatru: Moralność pani Dulskiej Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Agnieszki Glińskiej (2011) i Hamlet w reżyserii Macieja Englerta (2012, dawno nie było Hamleta tak ciętego w ripostach jak Borysa Szyca). Inscenizacje te pozostają odległe od modnych dzisiaj prób „przepisywania klasyki”, które mają świadczyć o nadążaniu za współczesnością. Teatr przy Mokotowskiej to teatr, który nie potrzebuje takich ułatwień. To teatr, który klasykom niczego nie dopisując, nie zmieniając konstrukcji dramatycznej ani też wymowy całości, nadaje ich dramatom współczesny rys, a dramaturgii i adaptacjom literatury współczesnej dodaje znamion uogólnienia.
Tomasz Miłkowski, Atlas Teatralny Stolicy, Teatr Współczesny,www.aict.art.pl/teatry
Od 1981 Współczesnym kieruje Maciej Englert, kontynuując i poszerzając linię programową Axera. To było najbardziej burzliwe dwudziestolecie w dziejach i tej sceny, i całej powojennej Polski. “Solidarność”, stan wojenny, potem wolność i zmiana ustroju przetoczyły się przez kraj jak tornado, wywracając zasady, mieszając pojęcia, zmieniając reguły życia społecznej wspólnoty. Przez te burze Współczesny przeszedł z okaleczeniami, jak wszyscy, ale jako jeden z niewielu nie musiał niczego odwoływać, za nic przepraszać, od niczego się odcinać. Dziś nie jest już w stanie pełnić takiej roli, jak niegdyś - pomostu między nami a światem. Wszystko już wolno, świat stoi otworem, można wybierać.
Ale przecież parę rzeczy się nie starzeje: inteligencja, podobnie profesjonalizm i dobra intuicja. Współczesny ma nadal gwiazdy aktorskie, choć nie żyją już jego dawni wielcy - Łomnicki, Mrozowska, Mikołajska, Fijewski, Wołłejko, Ludwiżanka, Gordon-Górecka, Czechowicz.
Ale nadal pracują tu Maja Komorowska, Marta Lipińska, Krzysztof Kowalewski, Janusz Michałowski. Nadal powstają spektakle, na które, jak niegdyś, trudno się dostać. A jest to jeden z niewielu teatrów w Polsce, który nie ma organizacji widowni, tylko zwykłą kasę biletową. Gra się
tu wielką klasykę i najnowsze aktualności, od społecznych dramatów po najśmieszniejsze farsy. Kto chce na dwie godziny oddać swój codzienny życiowy stres do szatni i pooddychać innym, lepiej uporządkowanym powietrzem, niech wejdzie na Mokotowską 13.
60-lecie Teatru
Sezon 2009/2010 był sezonem Jubileuszowym
TEATRU WSPÓŁCZESNEGO
1949/50 – 2009/10
5 listopada 1949 roku na deskach teatru przy Mokotowskiej 13 odbyła się pierwsza premiera - „Niemcy” Leona Kruczkowskiego w reż. Erwina Axera. Grano codziennie!
I tak już 60 lat.
Nie mieliśmy szczęścia do jubileuszy – 50-lecie wypadło w czasie zapaści finansowej z racji reformy samorządowej, więc z braku pieniędzy - nawet na premiery - nie odbyło się;
60-lecie wypadło na czas kryzysu. Tym razem jednak postanowiliśmy, że mimo braku środków, jubileusz się odbędzie. Bylismy to winni nie tylko Teatrowi, ale przede wszystkim naszej niezmiennie wiernej widowni, tym bardziej, że te 60 lat mocno i na trwałe wpisało się w historię miasta i polskiego teatru, a wiele tytułów i kreacji obrosło legendą.
Przez te wszystkie lata zmieniał się teatr, zmieniała się widownia, do zespołu przybywali nowi aktorzy, reżyserzy, na widowni gościły nowe pokolenia widzów, ale cały czas właśnie Państwo byliście dla nas najwierniejszym partnerem, mecenasem i sponsorem, a my staraliśmy się, również w trudnych czasach nie zawieść Waszego zaufania.
Przez cały sezon w poniedziałki odbywały się spotkania, na których prezentowaliśmy zarejestrowane, lub przenoszone do TVP przedstawienia - od lat 50-tych aż do dnia dzisiejszego. Pokazy te łączyły się ze spotkaniami z twórcami i aktorami. Postanowiliśmy również, po raz pierwszy, udostępnić zachowane w naszych archiwach duże fragmenty technicznych zapisów dźwiękowych wielu już legendarnych przedstawień.
Maciej Englert