83
""Grupa Laokoona" na pewno nie należy do najlepszych sztuk Różewicza. W dodatku w swej aktualnej warstwie satyrycznej w niejednym się postarzała, stała się niemal historyczną; trzynaście lat, które minęły od jej napisania, to przy dzisiejszym tempie cała epoka. A jednak przedstawienie w Teatrze Współczesnym, precyzyjnie poprowadzone przez Zygmunta Hübnera i wybornie zagrane przez aktorów jest bardzo zabawne. Śmiechu co nie miara i śmiech to bynajmniej nie pusty, w swym głównym ataku godzi w niebłahe problemy naszej współczesności.[...]
Reżyser, gdzie się dało, zaktualizował go, tu skreślił, tam zmienił, ówdzie uzupełnił. Poza tym pozostał wierny wskazówkom autora, nie bawił się w absurdalne udziwnienia, dał obrazki oparte na gruncie rzeczywistości i grane na serio, przez co ich komizm występował tym mocniej. Również scenografia Jana Banuchy trzymała się ram realizmu.
Nadzwyczajny w tej nieodparcie komicznej grze na serio był tercet aktorski: Henryk Borowski(Dziadek), Wiesław Michnikowski (Ojciec), Zofia Mrozowska (Matka). Dzielnie towarzyszył im Piotr Zaborowski jako 17-letni Syn. Nie jego wina, że jako przedstawiciel dzisiejszej młodzieży wypadł nieprawdziwie. W tym najbardziej sztuka Różewicza nabrała posmaku historycznego. Taka była młodzież w pokoleniu, które dziś dochodzi do czterdziestki i do stanowisk kierowniczych. Także wszystkie postacie epizodyczne udały się znakomicie, każda do zapamiętania: Przyjaciółka - Ilona Stawińska; Członkowie jury - Edmund Fidler, Ryszard Barycz, Józef Konieczny; Ordynator - Józef Fryźlewicz; Pan z pociągu - Kazimierz Kaczor; Celnik - Marian Friedmann."
August Grodzicki
Życie Warszawy 16.VII.1974.
"...jest to niezaprzeczalny triumf reżysera, jeśli uznać, że najlepszą jest taka właśnie reżyseria, której nie widać, bo wyraża się przez grę zespołu.
Takim właśnie przedstawieniem, w którym reżyser, Zygmunt Hübner, tak dyskretnie pokierował zespołem, pozostając w pozornym cieniu, jest "Grupa Laokoona" Różewicza w TeatrzeWspółczesnym. Ale skoro jest to przedstawienie znakomicie harmonijne, to kogoż jak nie reżysera pochwalić za niewidzialną dla nas batutę?
A blasku w tym spektaklu niemało.Zofia Mrozowska w roli Matki gra na wysokim diapazonie transformacje psychologiczne, które jej dyktuje tekst. Przeistoczenie tak zwanej kury domowej w zwariowaną malarkę wychodzi w jej wykonaniu bardzo przekonywająco. Ilona Stawińska w roli Przyjaciółki przedstawia doskonale paniusię z towarzystwa, mielącą ozorkiem przerażające banały. Wiesław Michnikowski jako Ojciec-humanista tworzy jeszcze jedną ze swoich niezrównanych kreacji w zakresie sobie tylko właściwego komizmu, skoligowanego z chaplinowskim, a także buster-keatonowskim. Józef Fryźlewicz sugestywnie i przebojowo gra obie role mu powierzone: Celnika II, niemal milczącego i Ordynatora, mającego najwięcej do powiedzenia na konkursie rzeźb."
Jerzy Zagórski
Kurier Polski 16.VII.1974