W przedstawieniu w roli Artura Ui występował gościnnie Eugeniusz Lebiediew, aktor Teatru im. Gorkiego w Leningradzie, laureat Nagrody Państwowej, ludowy artysta ZSRR. W tej samej roli w Leningradzie, gdzie sztukę reżyserował Erwin Axer, występował Tadeusz Łomnicki.
143
"Należy obalić szacunek dla morderców" - pisał Brecht w Uwagach do "Kariery Artura Ui". I w tym jest niewątpliwa wielkość tej sztuki. W końcu Szekspir w Ryszardzie III nie zrobił nic innego. Obalał szacunek dla mordercy w koronie. Woszczerowicz odegrał Ryszarda III jako błazna. Łomnicki dokonał rzeczy jeszcze trudniejszej aktorsko. Pokazał, że sflaczały pajac, kiedy opanuje sztukępodrygiwania, może być Hitlerem. Jedyną godnością współczesnej sztuki jest demistyfikacja. Erwin Axer to zrozumiał. I dlatego jego "Arturo Ui" jest nie tylko teatralnie bezbłędny. Ma współczesną jadowitość. Właśnie w aktorstwie. I to jest największe osiągnięcie teatru i Kariera Artura Ui
Jan Kott, Przegląd kulturalny nr5, 01.02.1962
"W roli tytułowej Łomnicki dał kreację. Jest ona w założeniu dyskusyjna, ale artyzmem nie ustępuje głośnej kreacji EkkehardaSchalla w Berliner Ensemble. Dyskusyjne jest zbliżenie postaci do historycznego wzoru. I to takie zbliżenie, jakie w zasadzie odpowiadasugestiom Brechta. Łomnicki gra kabotyna, ciężkiego psychopatę, imbecyla, narkomana etc. podprowadzając charakterystykę "pod historycznego H.". Tym samym demaskuje płaskość Brechtowskiejparaboli. Daje charakterystykę ośmieszającą, ale i zarazem mylącą przez swoją niezupełność. W toku akcji coraz bardziej upodabnia się do rzeczywistego H. W końcu wyrastają mu hitlerowskie wąsiki.
Jesteśmy pod wrażeniem tego sugestywnego aktora. Narzuca apodyktycznie swoją psychopatyczną apatię, swoje histeryczne wybuchy, swoją maskę obłąkańca, swój kabotyński ton. Jest postacią rzeczywistą i zarazem absurdalną (absurdalną również jako gangster). W tej błazeńskiej masce mógłby grać króla małp z opery chińskiej. Cóż za skala! I jakaż siła w prowadzeniu roli! Ale zarazem jest w tym jakaś niepotrzebna "kropka nad i", przygięcie dwu członów paraboli, którego należało uniknąć - nawet za cenę gry przeciw tekstowi."
Kariera Artura Ui"
Andrzej Wirth, Nowa Kultura, 28.01.1962