Requiem (Aszkawa) - warsztaty. Studio Teatralne
Podróż przez życie, Temida Stankiewicz -Podhorecka, Nasz Dziennik nr 6114-15 marca 2015, 15.03.2015
"Requiem. Warsztaty (Aszkawa)" Hanocha Levina w reż. Wojciecha Urbańskiego Studia Teatralnego Teatru Współczesnego w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszymm Dzienniku.
Niedawna premiera "Requiem" w reżyserii Wojciecha Urbańskiego w warszawskim Teatrze Współczesnym odwołuje się do klimatów sztuk Czechowowskich, Becketowskich, a także do wątków biblijnych. Sztuka przypomina baśń. Głównymi bohaterami "Requiem" są mąż i żona - dwoje starych ludzi. Autor nazywa ich Stary i Stara. Żyją biednie w drewnianej chacie na jakimś odludziu. Kiedy żona poważnie zachorowała, udają się do felczera. Ale nie pomaga. Żona wkrótce umiera. Nie buntuje się, chce już stąd odejść, ufając, że tam, dokąd idzie, będzie jej dobrze. Dopiero teraz mąż widzi, jak wielką podporą była mu przez całe życie.
Inna postać, młoda kobieta, której zmarło dziecko, jest wypełniona bezbrzeżnym smutkiem i tęsknotą. A oto woźnica przewożący ludzi ze wsi do miasteczka i odwrotnie. Zmarł mu syn, pragnie o tym opowiedzieć, ale czy kogokolwiek to interesuje itd., itd.
Dominuje tu przejmujący smutek, czasem jednak pojawia się zabawna miniscenka, np. z postacią felczera. Obok cierpień i biedy co jakiś czas jaśniejszy promyk jawi się czy to w konstrukcji samych postaci, czy w dialogach. I tak płynie życie jak przejazd tam i z powrotem woźnicy z pasażerami. Niby nic takiego nie wydarza się, ktoś jedzie do pracy, ktoś inny do lekarza, ktoś umiera. A nad wszystkimi postaciami czuwają cherubini. Aniołowie rozpoczynają i kończą przedstawienie. Stanowią rodzaj klamry kompozycyjnej spajającej opowieść czy raczej przypowieść o ludzkim życiu i śmierci.
W przedstawieniu grają wyłącznie młodzi aktorzy: Magdalena Górska, Monika Kępka, Justyna Kokot, Kamila Kuboth, Weronika Nockowska, Kinga Tabor, Remigiusz Jankowski, Maciej Kowalik, Mateusz Król, Michał Mikołajczak i Antoni Zawierucha. Wszyscy są w pełni przekonywający artystycznie. Czysto i pięknie wyreżyserowane przedstawienie, bez żadnych fajerwerków eksperymentalnych, delikatnie poetyckie poprzez subtelne użycie metafory, z jasno i konsekwentnie poprowadzoną myślą inscenizacyjną dociera gdzieś głęboko do duszy i serca widowni. Czy doceniamy życie, które otrzymaliśmy? Czy rozumiemy dostatecznie jego sens? Czy wiemy, dokąd podążamy, i czy jesteśmy na tę podróż zakończoną przejściem do innego życia przygotowani?
Przeżywamy okres Wielkiego Postu. Nie zauważyłam, by teatry (poza śladowymi wyjątkami - należy do nich "Requiem") przygotowały przedstawienia, które by w jakiś sposób uwzględniały ten czas. Na scenach - jak zwykle - najczęściej "podkasana" rozrywka najróżniejszego autoramentu, wulgaryzm słowa i obrazu, golasy biegające po scenie bez żadnego uzasadnienia artystycznego, dewiacje seksualne itp. A jeśli nawet znajdzie się coś z klasyki, to tak przerobione, że poza tytułem utworu niewiele ma wspólnego z literą tekstu. Ponad 90 proc. Polaków identyfikuje się z wiarą katolicką, ale przecież także ateiści, jeśli są Polakami, to wiedzą, że Wielki Post, prócz znaczenia teologicznego jest od wieków w Polsce kalendarzowym okresem o specjalnym znaczeniu, okresem przygotowującym nas do Świąt Zmartwychwstania Pańskiego. Jest więc czasem trwania przy naszym Zbawicielu i Jego krzyżu, czasem pokuty i refleksji nad stanem naszej wiary.
Tematów, a także polskich utworów stosownych na przedstawienie teatralne w okresie okołowielkanocnym nie brakuje (przykładowo choćby "Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" Mikołaja z Wilkowiecka). Tylko że teatr pełni dziś funkcję narzędzia poprawnościowo-politycznego, gdzie nie ma miejsca na wartości chrześcijańskie.
Sztuka izraelskiego autora Hanocha Levina, pochodzącego z ortodoksyjnej rodziny żydowskiej (kontrowersyjnie przyjmowanego w swoim kraju za ostrą krytykę mentalności Izraelczyków i traktowanie przez nich arabskiej mniejszości), swym klimatem i wymową każe nam zatrzymać się w codziennym biegu choć na chwilę, by zastanowić się nad głębią sensu naszego życia i wyborem drogi, którą podążamy. Niejednokrotnie przez cierpienie, tak jak bohaterowie Hanocha Levina. Dramaturg ten cierpiał przez wiele miesięcy, umierając w szpitalu na raka. "Requiem" jest jego ostatnią sztuką, którą zdążył napisać tuż przed śmiercią.