Vanitas
Przemijanievvv, Malwina Głowacka, teatralny.pl, 5.06.2024

Muszę przyznać, że odkładałam napisanie tego tekstu. Maciej Englert żegna się z funkcją dyrektora Teatru Współczesnego po ponad czterech dekadach. To trudny moment, choć kiedyś musiał nastąpić. Współczesny jest moim teatrem i razem z wierną publicznością tej sceny zaklinałam czas. Wiem, że wraz z finałem dyrekcji Englerta zamyka się też ważny dla mnie rozdział, odchodzi część mojego świata. Dziwne uczucie, którego nie potrafię do końca nazwać. Siedzę na widowni, za chwilę rozpocznie się ostatni spektakl reżyserowany przez Macieja Englerta podczas jego kierownictwa. Odzywa się głos dyrektora, recytujący dobrze znaną formułę, która informuje, żeby wyłączyć telefony i nie nagrywać spektaklu. We wrześniu teatr przejmie nowa ekipa. Wtedy usłyszymy ten tekst w innym wykonaniu.  

Englert w wywiadzie udzielonym Tomaszowi Mościckiemu podkreśla, że Vanitas należy traktować jako „jedno z przedstawień, które Teatr Współczesny jako teatr repertuarowy miał w swoim rocznym projekcie. Po prostu coś naturalnego w cyklu pracy teatru. A że akurat ta premiera jest ostatnia dla mnie jako dyrektora... Nie znaczy to, że próbowałem podsumować swoje życie”. To jasne, nie da się w jednym spektaklu zawrzeć czterech dekad doświadczeń. Jednak Vanitas francuskiej dziennikarki i pisarki Valérie Fayolle jest dramatem o przemijaniu i odchodzeniu. Odnoszę wrażenie, że w tym aspekcie mamy do czynienia z wyborem nieprzypadkowym, ale każdy z widzów musi to ocenić sam. Englert żegna się ze swoim teatrem, z zespołem, z ludźmi, którzy przez dekady razem z nim kształtowali oblicze tej sceny.

Autorka Vanitas odwołuje się wprawdzie do konwencji czarnej komedii, ale ta z pozoru błaha figura odsyła nas do treści poważnych, uruchamiając całą gamę emocji i refleksji. Otóż, Ojciec (Leon Charewicz), który ma wkrótce umrzeć, zaprasza swoje dzieci: najstarszego syna Jean- Baptiste’a (Szymon Mysłakowski), jego brata Bruna (Mateusz Król) oraz najmłodszą córkę Caroline (Monika Pikuła), żeby przekazać im treść swojej ostatniej woli. Rodzeństwo od dawna nie utrzymuje ze sobą kontaktu, więc spotkanie przy łóżku rozstającego się z tym światem Ojca nie należy do udanych. Testament zawiera zresztą zapis, który poróżni tych troje jeszcze bardziej, potem jednak zdopinguje ich do współpracy. Podczas dochodzenia na miarę kryminału, prowadzonego przez spadkobierców wspieranych przez żonę najstarszego z braci, Barbarę (Barbara Wypych), odkrywane są szokujące rodzinne tajemnice. Niemało namieszają one w życiu rodzeństwa. Spory w tym udział Matki (Marta Lipińska). Urocza starsza pani z wyraźnymi objawami demencji znakomicie pamięta to, co było, rzucając nowe światło na los swoich dzieci.

Vanitas we Współczesnym traktuję jako jeden z wielu spektakli wpisujących się w styl firmy, jak zwykło się nazywać tę warszawską scenę. Podobnie jak inne realizacje odznacza się klasą i profesjonalizmem, a lekka forma kryje w sobie niebagatelne przesłanie. Kiedy jednak oglądam tę przenikniętą purnonsensowym humorem komedię o sprawach ważnych, wracają do mnie obrazy z przestawień wpisujących się w historię tej sceny. Najpierw te w reżyserii odchodzącego dyrektora, który podkreśla, że chciał opowiadać ludziom swoje sny, za niezbędne narzędzia uznając jednak warsztat i fachowość. Na początek, rzecz jasna, Mistrz i Małgorzata – legendarne przedstawienie Współczesnego; żeby zdobyć bilet, należało odstać długie godziny w kolejce. Czego nie widać – perfekcyjnie wyreżyserowana farsa, która podbiła warszawską publiczność pamiętnymi rolami Marty Lipińskiej i Krzysztofa Kowalewskiego. Awantura w Chioggi traktowana jako wzorcowa realizacja komedii Carlo Goldoniego. Jako studentka Wydziału Wiedzy o Teatrze analizowałam na zajęciach ten spektakl. Tango, otwierające Scenę w Baraku, w którym występowali między innymi tak wybitni aktorzy jak Danuta Szaflarska, Zbigniew Zapasiewicz i Wiesław Michnikowski. Z ostatnich lat chyba najbardziej utkwiło mi w pamięci Psie serce; główne role grali Borys Szyc i Krzysztof Wakuliński. Trzeba też przypomnieć, że w latach dziewięćdziesiątych spektakle we Współczesnym reżyserował Erwin Axer, który wychował następcę i w 1981 roku przekazał kierowanie teatrem Maciejowi Englertowi. Największe jego osiągnięcie w tym okresie to Komediant z Tadeuszem Łomnickim. Dobrze pamiętam też Miłość na Krymie z wybitną rolą Zbigniewa Zapasiewicza oraz U celu Thomasa Bernharda z Mają Komorowską i Agnieszką Suchorą. Ważny wkład w pierwszej dekadzie dwudziestego pierwszego wieku wniosła również Agnieszka Glińska. W jej reżyserii mogliśmy oglądać, między innymi, BarbarzyńcówImię ubiegłorocznego noblisty Jona Fosse, Bambini di Praga, Nieznajomą z Sekwany czy Moralność Pani Dulskiej. Te przykłady, wybrane przeze mnie w sposób subiektywny, pokazują, że Współczesny konsekwentnie realizował formułę teatru literackiego, przywiązując przy tym wielką wagę do rzemiosła, osiągając we wskazanym nurcie prawdziwe mistrzostwo. Na jego spektaklach wychowały się rzesze aktorów, reżyserów, krytyków, widzów.

Pałeczkę po Macieju Englercie przejmuje tandem Wojciech Malajkat i Marcin Hycnar. Jednak nie ukrywam, że towarzyszy mi szereg obaw. Czy nowi dyrektorzy staną na wysokości zadania? Tym bardziej, że ustępujący rektor Akademii Teatralnej nie odnotował sukcesów jako szef warszawskiego Teatru Syrena. Czy Malajkat i Hycnar zdołają utrzymać wysoki poziom artystyczny spektakli, z którego słynie firma? Czy sprostają oczekiwaniom publiczności związanej z tym miejscem? Widowni oddanej swojemu teatrowi, obecnej na każdej jego premierze, która podczas przerwy dzieli się swoimi doświadczeniami. Czy w ślad za Maciejem Englertem będą opowiadać swoje sny, a publiczność podzieli ich fascynacje?

Na koniec chcę dodać jedno. Panowie, spotkało Was wielkie wyróżnienie, ale zadanie macie wyjątkowo trudne i odpowiedzialne. Nie zmarnujcie wielkiego skarbu, który otrzymujecie.

Link do źródła>>

Deklaracja dostępności