Domek z kart
Monika Warneńska, Życie Warszawy, 08.05.1953
Jest to, jak dotychczas, chyba jedyna sztuka o czasach przedwrześniowych. Aż dziw, że do tej pory nasi pisarze dramatyczni, tak chętnie sięgający do historii, ten najbliższy i jeszcze żywy w pamięci a jednak już historyczny okres utrzymują poza zasięgiem swych zainteresowań. Niewątpliwie "Domek z kart" nie otrzymał ostatecznego szlifu autora (zmarłego w r.1941) i teatr miał słuszne prawo tekstowego dopracowania niejednej sceny. Ale sprawa godna była wysiłku, bo sztuka posiada duże wartości. Ma też zresztą i braki. Największy z nich to ten, że walkę z sanacją pokazuje tylko od strony postępowej inteligencji. Ruchu robotniczego, który przecież był główną siłą i ośrodkiem tej walki, nie tylko nie widzimy na scenie, ale się nawet o nim nie mówi. Jest to niewątpliwie wykrzywienie rzeczywistości historycznej. Wyrazicielami antysanacyjnego oporu są w sztuce postępowy publicysta i malarz Bruno Sztorc (grany przez Tadeusza Białoszczyńskiego) i trzej dziennikarze (grają: Henryk Borowski, Szczepan Baczyński i Bogdan Niewinowski). Wszyscy oni walczą raczej z pozycji sympatyków frontu ludowego niż świadomych komunistów.[...] Z mocnej i celnej politycznie sztuki Zegadłowicza Teatr Współczesny zrobił świetne przedstawienie. Erwin Axer poprowadził wzorowo grę całego zespołu.