78
"(...) W przedstawieniu Englerta ludzie wykonują jakieś dziwne gesty, tańczą jak mechaniczne marionety, a może weselnicy w chocholim tańcu, l ciągle spieszą się na pociąg, czekają na odjazd, chcą uciec. Dokąd? Imponuje konsekwencja reżysera. Buduje jednolity, spójny świat - świat książki Konwickiego. Zatapia go w szarości, rozmywa, zatraca kontury. Gdybym miał powiedzieć jednym słowem, z czym kojarzy mi się to teatralne Wniebowstąpienie, rzekłbym - nieokreśloność. Szare barwy, jakby po świecie chodzili dziwni daltoniści, brak ostrych granic, przenikanie rzeczywistości. Englert buduje rzeczywistość na granicy dwóch światów, dotyka tego, co bardzo trudno uchwytne, teatralizuje metaforę, a jednocześnie z pokorą właściwą artystom wybitnym składa hołd pisarzowi. To teatr dla dorosłych, tylko na pierwszy rzut oka barwna historia jak z kryminalnego pitawalu, na dodatek doprawiona niemal reporterskimi opowiastkami. Owszem, są podrzędne lokaliki, są dziwne warszawskie indywidua, z aspiracji artyści pełną gębą, a tak naprawdę tylko zdegradowani pijaczkowie. Ale ich wszystkich i tak spowija szarość. Chcą tylko - tak jak Charon - doczekać świtu po tej stroni"
Szara godzina przed świtem, Jacek Wakar, Teatr nr 4/6, 2002