"Do willi pana Biedermanna przychodzą podpalacze. Wyglądają bardzo niewinnie, jeden jest bezrobotnym zapaśnikiem, drugi byłym kelnerem. Pan Biedermann daje im jeść, nawet pozwala im spać na własnym strychu. Chce wierzyć, że to nie są podpalacze. Ale dwaj młodzi ludzie wcale się nie krępują. Nawet nie udają. Na strychu pana Biedermanna magazynują beczki z benzyną.
Biedermann nie dzwoni na policję, nie alarmuje strażaków. Podpalacze są na jego własnym strychu, są swoi i można ich oswoić. Wtedy nie zrobią nic złego. Najwyżej spalą parę kamienic obok. Ale pan Biedermann nie oswoił podpalaczy, raczej podpalacze oswoili pana Biedermanna. Jadł im niemal z ręki. Nawet im pożyczył zapałki. Potem wybuchł pożar. Spalił się w nim pan Biedermann i jego żona, i jego pokojówka, i stołowe srebra, i willa.[...]
Wystawiony został ten "Biedermann i podpalacze" znakomicie. Rewelacją wieczoru był Czechowicz w roli bezrobotnego zapaśnika. Ma on warunki fizyczne znakomite i bardzo rzadkie wśród młodzieży aktorskiej. Jest duży, bardzo ludowy, ma twarz i ciało do grania. Ma gest, rodzaj humoru, osobowość aktorską bardzo współczesną i bardzo autentyczną.[...]
Łapicki jest z roli na rolę coraz cieńszy, coraz lepszy, coraz bogatszy. Ma urzekającą skalę głosu, dystynkcję i nową intelektualną jadowitość. Jego przedzierżgnięcia w epilogu z pseudo-kardynała w łysego Belzebuba i patologicznego kelnera były aktorskimi majstersztykami."
Jan Kott,
Przegląd kulturalny nr 18, 30.IV.1959