Taniec albatrosa.
Więcej niż komedia., Hanna Karolak, Gość Niedzielny nr 49/07.12, 4.12.2014
"Taniec albatrosa" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
SUBTELNY HUMOR I KILKA KRESEK WYSTARCZY, BY POSTAWIĆ DIAGNOZĘ JAŁOWEGO ŻYCIA WSPÓŁCZESNYCH BOURGEOIS.
Dialog toczy się leniwie. W ogrodowej altanie troje ludzi: brat, siostra i przyjaciel domu. Ich spojrzenie na rzeczywistość różni się we wszystkim. "Taniec albatrosa" to najnowsza premiera w Teatrze Współczesnym. Thierry, zoolog, właśnie kupił stary, pełen uroku dom, nazywany przez siostrę zwyczajną ruiną. Chce uciec od zgiełku i opartego na pozorach życia. Siostra i przyjaciel domu, przekonani o swojej nowoczesności, czują się wyzwoleni od konwenansów i zasad. "Studiują" pseudonaukowe pisemka, z których czerpią wiedzę o nowinkach. Siostra Thierryego podejmuje decyzję o rozwodzie, nie mogąc pogodzić się z incydentalną zdradą męża. Thierry, związany z młodą kobietą, chce żyć po swojemu, ale nie dąży do stałego związku.
Snobizm i brak własnych poglądów przypominają jakże znaną nam postawę lemingów. W kwestiach politycznych, genderowych, obyczajowych nie są w stanie wychylić się poza obowiązujące normy. Pełne frazesów przepisy na życie wypełniają ich pospolitą mentalność. Trudno nie zauważyć, że do naszych bohaterów zbliża się kryzys wieku średniego. Hasła poprawności politycznej i poczucie bycia "na topie" nic tu nie zmienią. Thierry skupia się na znalezionej w ogrodzie salamandrze, która jako gatunek wyginęła wieki temu. Sam przygotowuje książkę poświęconą wymarłym gatunkom. Ale kogo to obchodzi?
Nie przypadkiem termin "bourgeois" przybył do nas z Francji. To tam ukształtował się model pospolitego mieszczucha. Autor, Gerald Sibleyras, w swoich sztukach broni prawa człowieka do indywidualizmu; broni etosu inteligencji, choć to zgoła niemodne. Spektakl jest świetnie grany. Subtelny dialog, dowcipny, celny po raz któryś rehabilituje banalną komedię francuską. Nie dzieje się tu z pozoru nic, a jednak w kilku kreskach mamy zarysowaną wspaniałą diagnozę powierzchownego życia stanowiącego atrapę człowieczeństwa. I kryzys wieku nie jest tu najważniejszy. Najwięcej humoru wnosi Andrzej Zieliński, zachowujący zdrowy dystans do siebie. Namawiam widzów na obejrzenie spektaklu - choćby po to, by zobaczyć w jego wydaniu... godowy taniec albatrosa. Agnieszka Pilaszewska i Leon Charewicz, głoszący zaczerpnięte z kolorowych pisemek wtórne mądrości, wnoszą nutkę refleksji. Reżyser Maciej Englert adresuje jak zawsze swój spektakl do publiczności, która umie słuchać i myśleć.