Saszka
"Saszka": Na kłopoty - aktorzy., Jacek Wakar, Gazeta prawna., 13.02.2014

 
 

Gdyby nie zespół Teatru Współczesnego, z Borysem Szycem i Januszem Michałowskim na czele, na „Saszkę” Dmitrija Bogosławskiego nie warto byłoby poświęcać czasu.

To zdumiewające i imponujące jednocześnie, ale rozkwit dramaturgii rosyjskojęzycznej na polskich scenach zawdzięczamy de facto jednej osobie. Agnieszka Lubomira Piotrowska tłumaczy bez wytchnienia, zarówno rzeczy nowe, jak i klasykę (znakomite są jej nowe przekłady „Mewy” i „Wiśniowego sadu” Czechowa), zatem zrozumiałe, że wśród tylu tekstów muszą bywać i słabsze. Taki jest „Saszka” Dmitrija Bogosławskiego, choć utwór młodego białoruskiego aktora i dramaturga trafia do nas opromieniony licznymi nagrodami, zdobytymi także w Rosji. Niewykluczone, że twórca ma w dorobku dzieła o większej sile, ale na razie znamy ten jeden, a on rozczarowuje. Bogosławski garściami czerpie z tradycji Szekspira i Czechowa, próbuje mieszać realność z oniryzmem, ale pozostaje na powierzchni zdarzeń. Gdyby nie reżyser Wojciech Urbański, a przede wszystkim aktorzy Współczesnego, wieczór można by uznać za stracony. Jest inaczej, bo zespół teatru z Mokotowskiej wynosi „Saszkę” ze trzy poziomy ponad sam tekst. Opowieść tytułowego bohatera rozgrywa się przede wszystkim w jego snach i Borys Szyc potrafi to oddać kilkoma gestami, mętnym spojrzeniem, słabością głosu. Aktor znów tworzy rolę, która niesie przedstawienie.

Gra wbrew warunkom, neurotyczny, rozedrgany, niepewny. Najlepszymi fragmentami spektaklu są jego rozmowy z Ojcem (Janusz Michałowski), w których pomiędzy opowiadaniem o czyszczeniu studni wprost mówi się o miłości. Warto patrzeć, jak młody aktor i stary mistrz słuchają się nawzajem, jak reagują na każdy swój gest. Imponuje delikatny komizm Jurasika Damiana Damięckiego, ujmująca jest Monika Kwiatkowska jako siostra bohatera. Dzięki nim – trochę wbrew sztuce Bogosławskiego – powraca na scenę zapomniany ostatnio i pogardzany raczej realizm. Aktorzy Współczesnego z tą piekielnie trudną konwencją grania radzą sobie świetnie. Może szkoda, że zamiast „Saszki” nie wystawiono przy Mokotowskiej „Na dnie” Gorkiego. Tekst w sam raz dla Agnieszki Piotrowskiej i Wojciecha Urbańskiego. No i w sam raz na nasze czasy.

 

Deklaracja dostępności