Saszka
Czy ty mnie kochasz?, Tomasz Miłkowski, Przegląd 17, 23.02.2014
Pytanie jak ryczący banał, a przecież kluczowe. Zadaje je zmarłemu ojcu młody emeryt Sasza (były oficer), który wraca do rodzinnego domu, aby odbudować rozerwaną więź. Błąka się w snach, w stanach hipnotycznych, rozpamiętuje błahe zdarzenia, ostatnie spotkania z ojcem, zanurza się w świecie wspomnień i walczy o zachowanie domu, który siostry chcą sprzedać. Ale może jest całkiem inaczej, bo w tym piekielnie inteligentnym dramacie młodziutkiego autora z Białorusi wszystkie wnioski są niepewne, dialogi powtarzają się niczym refreny i ulegają odkształceniom, a role w tych snach-wspomnieniach bywają zamienne. Trzeba być czujnym, aby się zorientować, z jaką rzeczywistością mamy do czynienia, bo może to sen, może życie po życiu, a może powidok.
Autor jest Rosjaninem, pisze po rosyjsku, ale uważa się za dramaturga białoruskiego – pracuje w teatrze w Mińsku i choć skończył zaledwie 27 lat ma już na koncie kilka prestiżowych wyróżnień. Teatr Współczesny nie pierwszy raz wyszukuje utalentowanego młodego dramaturga u wschodnich sąsiadów. I robi to z przykładną starannością: to świetnie zagrane przedstawienie, w dobrych rytmach, z wycieniowanymi kreacjami Janusza Michałowskiego ( pełen ciepła i nostalgii ojciec), Borysa Szyca (niedostosowany, porywczy Saszka) i Sławomira Orzechowskiego (spolegliwy hipnotyzer, a może Charon?).
Nie ma tu żadnej polityki, mędrkowania o przyszłości świata, ale jest za to dużo zadziwiającej woli zrozumienia, na czym polega budowa uczuciowych związków między rodzicami a dziećmi, w rodzeństwie, wśród najbliższych. Czasem, wydawałoby się, dość wyciągnąć rękę, ale najczęściej okazuje się, że już za późno.