Lepiej już było...
JAK SKREMOWAĆ KOTA I OBRABOWAĆ BANK, CZYLI PERYPETIE EMERYTOWANEJ AKTORKI, Anna Czajkowska, Teatr Dla Was., 02/11/16
Dwa spektakle, jeden reżyser i mnóstwo dobrej zabawy. „Ludzie i anioły” oraz „Najdroższy”, inscenizacje w reżyserii Wojciecha Adamczyka, wciąż bawią publiczność warszawskiego Teatru Współczesnego, głównie dzięki znakomitej grze aktorów, o której poziom zadbano z wielką starannością (co nie dziwi, gdyż ten warszawski teatr właśnie z tego między innymi słynie). Czy „Lepiej już było…”, najnowsza propozycja repertuarowa Współczesnego, dorówna im dowcipem, dobrze skonstruowanym dialogiem, sprawną reżyserią i aktorskim kunsztem?
Autorką sztuki „Welfarewell”, która w 2009 roku zwyciężyła prestiżowy konkurs Samuel French Canadian Playwriting Competition, jest Cat Delaney (właściwie Pamela Delaney), dziennikarka i autorka dramatów, wierszy, scenariuszy oraz artykułów w wielu kanadyjskich czasopismach. Kobieta o szerokich zainteresowaniach (była nawet agentką i menagerką kierowców wyścigowych!), wciąż zajmuje się aktorstwem, reżyserią, projektuje kostiumy i scenografie. W „Lepiej już było…” dostrzec można jej zacięcie satyryczne, a także wrażliwość na problemy społeczne i świadomość niewesołego losu samotnych emerytów. Czyżby temat uniwersalny?
Esmerelda Quipp jest osiemdziesięcioletnią, emerytowaną już aktorką szekspirowską, wciąż w pełni sił umysłowych, błyskotliwą, z poczuciem humoru. Jej pogoda ducha często nie wystarcza w zmaganiach z codziennością, gdyż ciało coraz częściej odmawia posłuszeństwa. Choruje na wszelkie (no, prawie) choroby przypisywane ludziom w podeszłym wieku. Dodatkowo gnębią ją problemy finansowe. Mizerna emerytura pani Quipp nie pozwala na zaspokojenie podstawowych potrzeb. Codziennie staje przed wyborem – kupić leki czy jedzenie? Jest jeszcze kot, jedyny towarzysz żywota, ponieważ najbliższa rodzina dawno przeniosła się na tamten świat. Niestety, kot też odchodzi, swoje lata przeżył, dzielnie zajadając tuńczyka, którego Esmeralda kupowała za ostatnie grosze. Bohaterki nie stać na kremację kota, dlatego postanawia zakopać go na trawniku przed domem. I tu zaczynają się perypetie starszej pani. Będzie wizyta na policji, areszt, próba rabunku. Okazuje się, że więzienie wcale nie jest takim złym rozwiązaniem, gdy doskwiera samotność i nie ma się dachu nad głową (emerytka od dawna nie opłacała czynszu i została eksmitowana z mieszkania).
Treść sztuki nie jest ani odkrywcza, ani przełomowa, choć tekst – pełen humoru, przezabawnych dialogów, starannie opracowany przez reżysera – nie nuży. Zabawne gagi, rodem z komedii sytuacyjnej, nieco przerysowane sylwetki bohaterów, czasem stereotypowe (na przykład obraz prostytutki o gołębim sercu, w dodatku biegłej w znajomości dzieł Szekspira). To wszystko nie przekracza granicy naturalności i doskonale współgra z humorem i linią dramaturgiczną komediowego przedstawienia. Od pierwszej do ostatniej sceny spektakl bawi, a widzowie śmieją się do rozpuku. Aluzje do zawodu aktora, prawnika, do kondycji materialnej emerytów są szczególnie cenne. Ale to wszystko mało. „Lepiej już było” jest w zasadzie popisem aktorskiej klasy Marty Lipińskiej. Niepowtarzalnym! Lipińska zbudowała cudowną, pełną uroku postać emerytowanej artystki, pełnej niezłomnego optymizmu, choć momentami sarkastycznej i ironicznej. Esmeralda bywa niemożliwa, ale trudno jej nie pokochać. Talent sceniczny i komediowy artystki, od wielu lat związanej z Teatrem Współczesnym, kolejny raz przykuwa uwagę i zachwyca. Głos, mimika, gest, spojrzenie i wdzięczny ruch – to wszystko wydaje się lekkie i niewymuszone, a przecież wynika ze znakomitej techniki i doświadczenia. Warto zwrócić uwagę na cytowane przez panią Quipp fragmenty utworów Wiliama Szekspira (w przekładach Józefa Paszkowskiego, Leona Ulricha i Macieja Słomczyńskiego). W ustach Esmeraldy (Marty Lipińskiej) brzmią wyjątkowo – wytrawnie i smakowicie. Z kolei jej gorzkim i cierpkim słowom, skierowanym do młodego adwokata, trudno nie przyznać racji. To nie więzienie jest karą, mówi Esmeralda Quipp, ale starość. Smutne lecz prawdziwe…
Oprócz znakomitej Marty Lipińskiej w spektaklu mamy okazję podziwiać jeszcze kilka udanych kreacji. Szczególnie doceniam Agnieszkę Pilaszewską, która tym razem gra na scenie dwie role, wciela się w Gladys, oskarżoną o próbę zabójstwa męża, oraz sędzinę Julius. To wielka przyjemność i przepyszna zabawa, by obserwować jej poczynania za pulpitem sędziowskim. Kolejne bohaterki – kobiety lekkich obyczajów, czyli Joanna Jeżewska jako Penelopa i Katarzyna Dąbrowska w roli Val – dokładają następne humorystyczne cegiełki do całości inscenizacji. Nie mogę pominąć Zbigniewa Suszyńskiego, który w przedstawieniu Adamczyka zagrał kilka niewielkich, ale przezabawnych ról, w tym nawet… kobiecą!
Podsumowując – warto wybrać się na spektakl „Lepiej już było…”, by podziwiać znakomitą Martę Lipińską, śmiać się do łez i odrobinę zadumać nad kondycją ludzkiego losu. Wszyscy się starzejemy, a życie staruszka może i jest wesołe… czasami. Zwłaszcza wtedy, gdy wspomaga je godna emerytura.