Komediant
Łomnicki czyli błysk aktorskiego geniuszu ● Thomasa Bernharda sztuka o zgorzkniałym aktorze, Lucjan Kydryński, Kurier Warszawski nr 6, 1.06.1990

Wśród natłoku premier w stołecz­nych teatrach zdarzają się cza­sem — choć nieczęsto — spek­takle, które określić by można mianem mniejszych lub większych artystycznych wydarzeń.

Wśród tych wydarzeń jednak niezmiernie rzadko natrafić można na coś, co daje prze­błysk prawdziwej wielkości, jeśli zaś coś ta­kiego przytrafiło się w ostatnich latach paro­krotnie na warszawskich scenach, to niemal zawsze za sprawą aktorskiego geniuszu Tadeu­sza Łomnickiego. Wspaniały aktor swym talentem obdarza różne sceny; przed dziewięciu laty zachwycił rolą Salierego
w „Amadeu­szu” reżyserowanym przez Romana Polańskie­go w Teatrze na Woli; przed pięciu — w jed­noaktówkach Becketta na scenie teatru Stu­dio; przed dwoma — jako Feuerbach w Tea­trze Dramatycznym, teraz wreszcie — jako „Komediant" we Współczesnym. Podobnie jak w „Feuerbachu", tak i tutaj gra starego aktora rozpaczliwie walczącego o swą egzy­stencję na scenie, podobnie jak „Ja, Feuer­bach”, tak i „Komediant” jest właściwie mo­nodramem; pozostałe postacie sztuki stanowią jedynie służebne tło, wypowiadają ledwie po dwie, trzy kwestie — mówi On. Wygłasza na poły kabotyńskie, na poły gorzkie, lecz nieraz szalenie trafne i mądre refleksje na temat teatru, sztuki w ogóle, na temat trudów egzy­stencji własnej — jako aktora, reżysera i za­razem dyrektora wędrownego teatru. Teatru, którego zespół stanowi jego rodzina: zniena­widzona, pozbawiona talentu żona, nijakie, pozbawione talentu dzieci — wszyscy stłamszeni jego indywidualnością, a może... jedy­nie jego tyranią?

Łomnicki jest w tej roli rewelacyjny. Od­twarza przed nami każde drgnienie duszy i serca tak bardzo pokomplikowanej osobowo­ści, jaką jest Bruscon — tytułowa postać sztuki, odsłania pełnię żałosnej prawdy o człowieku, który zdaje sobie sprawę, że jego rola się kończy, a któremu aktorstwo weszło już w krew — nie umie i nie może się z nim rozstać, nie może go zdjąć — niczym kostiumu — po opuszczeniu sceny; to całe jego życie... Trzy godziny obserwujemy Łomnickiego, od podniesienia do opuszczenia kurtyny, i nie skłamię przecież pisząc, że patrzymy na nie­go z coraz bardziej rosnącym podziwem.

„Komedianta" Thomasa Bernharda, zmar­łego w ubiegłym roku wybitnego dramaturga austriackiego (lecz skłóconego z rodakami do tego stopnia, iż w testamencie zakazał wy­stawiania i publikowania swych utworów w Austrii przez najbliższe 70 lat!), wyreżysero­wał we Współczesnym Erwin Axer.
Przed czternastu laty on również — na tej samej scenie Współczesnego — pierwszy zapo­znał Polaków z twórczością Bernharda, wy­stawiając jego „Święto Borysa”. Nie była to, dla mnie przynajmniej, najciekawsza wizy­tówka, toteż nie obiecywałem sobie za wiele także i po „Komediancie”, wierząc jedynie, że tak, jak w „Święcie” całą sztukę dźwigała na swych barkach Maja Komorowska, tak tu­taj udźwignie ją Łomnicki. Tymczasem zo­stałem mile zaskoczony: „Komediant”, choć przydługi, jest świetnie napisany (dobrze też przełożony przez Jacka St. Burasa), ogromnie interesujący, a tytułowa postać Bruscona, wędrownego komedianta, jest tak bogata, tak pełna, że aktorowi (choć to potwornie ciężka rola)! daje wręcz wymarzone pole dla wir­tuozowskiego koncertu gry. Łomnicki jest ta­kim właśnie wirtuozem; imponuje jego rewe­lacyjna, brawurowa forma, jaką niezmiennie utrzymuje, ogromna wyobraźnia, z jaką buduje swą rolę, mistrzowskie operowanie głosem.

Wspomniałem, że to właściwie monodram, lecz przecież niezupełnie; pośród innych ak­torów małe arcydziełko w roli właściciela go­spody stwarza Krzysztof Kowalewski — nie­wiele mówi, natomiast przez dziesiątki mi­nut słucha na scenie tyrad Bruscona, słucha i... nic z nich nie rozumie. Jest w tym rewe­lacyjny! Podobnie Grzegorz Wons doskonale radzi sobie z rolą stwarzającą aktorowi dodatkowe duże utrudnienie: Wons gra cały czas z rzekomo złamaną prawą ręką, umie­szczoną na sterczącej w bok szynie, a wyko­nuje sporo skomplikowanych czynności wy­magających pełnej sprawności fizycznej.
„Komediant” zatem, to wydarzenie; wielkie wydarzenie kończącego się teatralnego sezonu…

 

Deklaracja dostępności