Moralność pani Dulskiej
Dulska na dziś., Jacek Wakar, Twój Styl nr 1, 1.01.2012
Agnieszka Glińska nie zwalnia tempa. Dwa miesiące po świetnych "Iluzjach" Wyrypajewa w teatrze Na Woli zaskakuje tytułem wydawałoby się oczywistym, a jednak w jej ujęciu co najmniej nieoczekiwanym. Bo przecież "Moralność pani Dulskiej" Gabrieli Zapolskiej wciąż kojarzy się z teatralną konserwą, lekturowym brykiem, a nie teatrem odważnie wadzącym się z tym wszystkim, co tu i teraz. Glińskaproponuje spektakl współczesny - do śmiechu i do bólu jednocześnie. Dulska przeszła lifting. Zazwyczaj grały ją aktorki w sile wieku i, by tak rzec, postury, a we Współczesnym - Monika Krzywkowska. I jest ona Dulska, jakiej na polskich scenach chyba dotąd nie było. Piękną, zdecydowaną, wciąż chcącą i mogącą się podobać. Trzyma dom żelazną ręką, ale pozwala sobie czasem na odrobinę szaleństwa. Tyle że wszystko przy zaciągniętych zasłonach. Glińska jest reżyserką zbyt inteligentną, by dopisywać Zapolskiej nowe słowa. Przeciwnie, trzyma się dramatu, udowadniając, że dotyczy on naszych czasów. Motywacje postaci są jak najbardziej na dziś. Zbyszko (Marcin Januszkiewicz) "lampartuje się" ze znudzenia, Hanka Natalii Rybickiej ma swoją godność i tanio milczenia nie sprzeda. Mela Marty Juras chciałaby żyć tradycyjnymi wartościami, ale nie umie ich znaleźć. Hesia w brawurowym wykonaniuMoniki Pikuły mogłaby wieść prym na warszawskich imprezach. Nie ma w tym jednak banalnego uwspółcześnienia spod znaku dżinsów i komórek, ale kolejny dowód, że wielkie dramaty nie ulegają przedawnieniu. I jeszcze jedno - krótkie, niespełna półtoragodzinne przedstawienie we Współczesnym przekonuje, że eksperymenty wynikają najczęściej z bezradności. Glińska dobrze wie, co chce powiedzieć, i mówi to - szybko, mądrze, atrakcyjnie.