Nie do obrony
Jerzy Koenig, Współczesność nr 4, 28.02.1967
Czysta uczciwa robota aktorska, od której - trochę już odwykliśmy. I wielka rola Tadeusza Łomnickiego, wirtuozowski popis techniki, inwencji, inteligencji aktorskiej. Pomyślane i zrealizowane jest to znakomicie, gest, intonacja, ruch, zawieszenie głosu, drobne, precyzyjnie odmierzone etiudy psychologiczne, które składają się na bogaty portret współczesnego "każdego". A przy tym leciutka kpina z postaci, cienko rysowane śmiesznostki, ledwie widoczne gagi, które podnoszą o trzy klasy rangę roli i - całej sztuki, będącej w istocie wielkim trzygodzinnym teatrem jednego aktora. Łomnicki i Anderson zrobili dużo, zrobili wszystko, żeby ukryć płycizny i miałkość sztuki Osborne`a. Otumanili widza, nie pozwolili mu odetchnąć, i prawie, prawie wygrali. Dopiero od połowy zaczynamy wiercić się na krześle, słuchać ze zdziwieniem, potem z powątpiewaniem, wreszcie - z rozdrażnieniem tej banalnej, nic nas w efekcie nie obchodzącej historii adwokata londyńskiego Billa Maitlanda, który ma trudne, obfitujące w kłopoty z kobietami życie.