Historia fryzjera Vasco
Roman Szydłowski, Trybuna ludu, 24.03.1961
Ambicją Teatru Współczesnego jest prezentowanie publiczności stołecznej sztuk współczesnych, które zdobywają sobie rozgłos w świecie. Tym należy tłumaczyć chęć wystawienia utworów Ionesco, Behana i Pintera, tym także tłumaczy się próba ukazania sztuki piszącego po francusku Libańczyka, Georgesa Schehadé. "Historię Vasco" wystawił przed kilku laty w Paryżu Jean-Louis Barrault, któremu Schehadé zawdzięcza w znacznej mierze swą sławę.[...] Przedstawienie warszawskie ma sporo zalet. Jerzemu Kreczmarowi udało się przede wszystkim precyzyjnie odczytać myśl autora. Szczególnie trzeci i czwarty obraz trafiają doskonale do świadomości widzów, są jasne i przejrzyste. Na wielkie pochwały zasługuje znakomita oprawa plastyczna Piotra Potworowskiego. Jego dekoracje są wprawdzie raczej dwuwymiarowe, bardzo malarskie, słabsze w konstrukcji, ale niektóre obrazy oddają znakomicie nastrój niesamowitego snu, w jakim sztuka się rozgrywa. Świetnie skomponowane w kolorach kostiumy, łącznie z śliczną białą plamą parasola Vasco. Trafna jest także w nastroju i dźwięku konkretna muzyka Zbigniewa Turskiego.[...] Są w tym spektaklu dwie świetne role, o których warto powiedzieć nieco więcej: to Wiesław Michnikowski w roli tytułowej i Aleksander Bardini, jako generał Mirador. Michnikowski bardzo chaplinowski, z wąsikiem i lirycznym uśmiechem, prawdziwy człowiek z kwiatkiem. Bardini, generał Mirador, jak z karykatury, a jednocześnie jak z życia. Miał coś z postaci niemieckich oficerów z monoklem w oku, jakie tworzył na ekranie niezapomniany Eryk von Stroheim, ale miał jeszcze coś więcej: zamyślenie człowieka, który stojąc na szczycie machiny wojennej wie o niej znacznie więcej od swoich podkomendnych, zrozumiał jej bezsens, tragiczny i głupi. Jego monolog, rozmowa z Septembrem i z Vascą, to chyba najlepsza część przedstawienia. Cóż jeszcze? Kilka pysznych epizodów: Stanisława Perzanowska, wiedźma, jak rzadko, zupełnie inna niż zwykle. Tadeusz Surowa, Janusz Bylczyński, Stanisław Bieliński. I duża niespodzianka: Tadeusz Pluciński w bardzo dobrej, charakterystycznej roli sierżanta Caquot. Okazuje się, że Pluciński, to znakomity komik. Trzeba go tylko właściwie obsadzić. Warto zobaczyć? Na pewno tak. Choć niejedno tu nuży, czy nawet chwilami nudzi, to jednak są fragmenty, które wynagradzają to z nawiązką.