Kwartet
Tomasz Mościcki, Jacek Wakar, Życie, 22.03.2000

Jak wygląda niemal wzorcowa interpretacja Harwooda, zobaczyliśmy w warszawskim Teatrze Współczesnym. W "Kwartecie" odnajdziemy wątki znane z "Garderobianego". Zbigniew Zapasiewicz jako reżyser i jeden z aktorów "Kwartetu" opowiada inny możliwy finał tamtej opowieści: nie śmierć, lecz ostatnie lata w domu "złotej jesieni". W "Kwartecie" spotykamy czworo wybitnych śpiewaków. Choć ich sława minęła, ich nagrania są wciąż wznawiane. Przygotowując swój ostatni występ, słynny kwartet z "Rigoletta" Verdiego, muszą rozliczyć się z całym życiem. Bohaterowie Harwooda są komiczni, jednak nie budzą w nas jedynie śmiechu: ich starzenie się i wszystkie słabości, bezbronność wobec okrutnego losu, który wyniósłszy ich niegdyś na szczyty, potem strącił na dno samotności i zapomnienia - to wszystko budzi zrozumienie i współczucie. Zbigniew Zapasiewicz, Maja Komorowska, Zofia Kucówna i Janusz Michałowski tworzą tu kapitalne studia starości. Komorowska gra Ceciły czasem na granicy szarży, zasłuchana w swój głos z kompaktowej płyty, powtarzająca bezgłośnie zasłyszane zdania, przemykająca charakterystycznym sztywnym krokiem, wywołuje najwięcej śmiechu. Komediowy talent aktorki nie odebrał jednak tej postaci ciepła, dobroci i dziecięcej naiwności. Jej przeciwieństwem jest Jean Zofii Kucówny. Aktorka mistrzowsko odsłania psychikę swojej bohaterki, ujawnia drzemiące w niej kompleksy, niespełnienie. Pod maską bezkompromisowej diwy kryje się postać tragiczna, która wie, że przegrała życie. Zbigniew Zapasiewicz charakteryzuje swego Wilfrieda gestami i mimiką: charakterystycznym zapleceniem rąk wspartych na nieodłącznej lasce, starczym oblizywaniem schnących warg a także niewinną i zabawną erotomanią oraz wewnętrzną zgodą na starość. Do końca nie pogodzony z losem jest Reginald Janusza Michałowskiego, który uczynił swojego bohatera domorosłym myślicielem, najbardziej "artystyczną" duszą z całej czwórki. "Kwartet" we Współczesnym to stary, dobry teatr. Sztuka Harwooda należy do kategorii nazywanej wysokim bulwarem. Reżyser wraz z aktorami pokazuje jednak, jak za pomocą mistrzowskiego dialogowania, podawania puent, zegarmistrzowskiej precyzji scenicznej rozmowy wybudować na scenie świat, który na początku bawiąc, zmusza do zastanowienia się nad przemijaniem. Historia kwartetu starych artystów niesie jednak nadzieję. To ona jest piątą bohaterką przedstawienia we Współczesnym. Harwood i jego "Kwartet" wyznaczają dla polskiego teatru nowy, a przecież dobrze znany kierunek. Bawić, dawać przykład wysokiej kultury, wzruszać - tylko tyle i aż tyle.

Deklaracja dostępności