Laborantka
Raz, dwa, trzy. Wielki Brat patrzy. Teatr Współczesny, Warszawa, Katarzyna Harłacz, krytyczne-spojrzenie.com, 20.02.2025

Teatr Współczesny w Warszawie w spektaklu „Laborantka” przedstawia dystopijną wizję przyszłości, w której dominują przerażenie, pogoń i rywalizacja, a wartość jednostki mierzy się jej wydolnością i zgodnością z surowymi normami. Ta oszałamiająca opowieść niezwykle przekonująco ukazuje możliwy scenariusz nadchodzących czasów i precyzyjnie oddaje istotę problemu. Do tego budząca wręcz strach swoją realistycznością gra fantastycznych aktorów sprawia, że przedstawienie na długo pozostaje w pamięci. Jego wymowa inspiruje do przemyśleń nad kierunkiem, w którym może zmierzać nasze społeczeństwo, oraz nad ceną, jaką płacimy za dążenie do perfekcyjnej doskonałości i szalonej produktywności.

Treścią sztuki jest związek Bei i Aarona, których drogi niespodziewanie się krzyżują. Rzeczywistość, w której ich poznajemy, jest zdominowana przez dyktaturę lobby farmaceutycznego – ludzkie życie zależy od ratingu, czyli oceny opartej na szczegółowej analizie kodu DNA. Na tym tle rozwija się i pogłębia relacja głównych bohaterów, która zdaje się być spełnieniem ich marzeń. W spektaklu pojawiają się także Char, przyjaciółka Bei, bezpośrednio doświadczająca konsekwencji systemu, oraz Portier, który zdołał się wyrwać z tej okrutnej gonitwy.

Elity kontrolujące świat przedstawiony w sztuce Teatru Współczesnego mają wpływ na sektory medycyny, nowych technologii i nauki. Wyznaczają zasady i standardy, z których najważniejszym jest sprowadzenie człowieka do liczby. Rating to system, w którym życie ludzkie zależy od szczegółowej oceny stanu zdrowia i przewidywanych chorób (wraz z dokładnym określeniem, kiedy się pojawią), a ostatecznie definiuje on przynależność jednostki do konkretnego poziomu hierarchii społeczne. Świat zdominowały kontrola genetyczna oraz eliminowanie mniej sprawnych i wydolnych jednostek. W takiej rzeczywistości dominuje presja, stres i rywalizacja, które stają się ważniejsze niż spokojne życie i głębokie relacje międzyludzkie.

Spektakl w reżyserii Anny Gryszkównej, oparty na sztuce brytyjskiej scenarzystki i dramatopisarki Elli Road, jest mistrzowsko skonstruowany pod względem dramatycznym. Powoli rozwijające się wątki, stopniowe zmiany wewnętrzne bohaterów i umiejętne budowanie napięcie są niezwykle intrygujące. Z każdym odkryciem kart napięcie rośnie, prowadząc do niespodziewanego finału.

Scenografia spektaklu (której twórczynią jest Karolina Bramowicz) jest prosta: trzy szklane ściany, z jednej strony wydzielające przestrzeń szpitalno-laboratoryjną, a z drugiej (tej bliżej widza) – mieszkanie głównych bohaterów. Przeszklenia nawiązują do sterylnej czystości laboratorium, ale także ukazują przenikanie się tych dwóch rzeczywistości: normy narzucone przez rządzących światem, wkraczają w życie codzienne ludzi, powoli i skutecznie niszcząc ich spokój, intymność i radość z prostych rzeczy. Muzyka (autorstwa Rafała Mazura), pojawiająca się gdzieś w tle – delikatnie wybrzmiewająca, ale wyraźnie niepokojąca, z efektami dźwiękowymi o nowoczesnym brzmieniu, działa mocno podprogowo na podświadomość, podkreśla atmosferę beznadziei, wprowadzając widza w mroczny klimat.

Każdy z bohaterów sztuki, dostosowując się do sytuacji społecznej, próbuje odnaleźć się w panujących warunkach, tracąc lub próbując zachować swoje człowieczeństwo. Niektórzy walczą z systemem, protestują, uświadamiają innych. Tacy ludzie zawsze byli na świecie – wizjonerzy, inspirujący innych, ale też czasami nawiedzeni idealiści uciekający przed bólem otaczającej rzeczywistości. Inni, dostosowując się, próbują zarobić na ludzkim lęku. Tacy również byli w naszej historii – spekulanci, hieny wojenne, którzy mniej lub bardziej bezwzględnie wykorzystywali cierpienie innych, by się wzbogacić.

Sztuka przestrzega przed niebezpieczeństwem, jakie niesie rozwój nauki opartej jedynie na suchych wynikach badań, które ignorują szerszą perspektywę budowania zdrowego społeczeństwa, opartego na szacunku i trosce o wszystkich, niezależnie od stanu zdrowia czy poziomu inteligencji. Takie podejście w nauce może prowadzić u ludzi do lęku przed byciem niewystarczającym dla ogółu i przed byciem traktowanym jako człowiek drugiej kategorii. Spektakl w pewnym sensie pokazuje podobny temat jak w powieści „Rok 1984” George’a Orwella. Jednak, podczas gdy Orwell przedstawiał totalitarny reżim, w którym Partia kontroluje obywateli przez inwigilację, terror i propagandę, w „Laborantce” Elli Road kontrola jest bardziej podstępna i misterna: wystarczy wpuścić wirus lęku i rywalizacji do społeczeństwa, a ludzie, owładnięci strachem i niepewnością, sami zaczną kontrolować siebie i swoich bliskich.

Niesamowita „Laborantka” Elli Road i wspaniale wykreowany na jej podstawie spektakl Teatru Współczesnego pokazują, jak ważne jest budowanie zdrowych, wspierających się relacji – w świecie, w którym każdego dosięgnie taki czy inny kryzys. Wspieranie się w dobrych i złych chwilach daje poczucie ufności w ten świat, co poprowadzi do zdrowego społeczeństwa, łatwiej radzącego sobie z wyzwaniami życiowymi. Natomiast kształtowanie społeczeństwa nastawionego wyłącznie na produktywność i rygorystyczne dążenie do perfekcji, to odrzucenie części ludzkiego doświadczenia – a każde odrzucenie w sobie ludzkiego aspektu bez jego głębszego zrozumienia, zawsze prowadzi w ślepą uliczkę.

Warto także wspomnieć o wspaniałej, niezwykle autentycznej grze aktorskiej, w której szczególnie wyróżnia się duet Elżbiety Zajko (Bea) i Filipa Kowalczyka (Aaron). Delikatna postawa Elżbiety Zajko – jej niewinna twarz i duże, jasne oczy – niesamowicie kontrastuje z wewnętrzną przemianą, jaką przechodzi jej postać. Z każdą kolejną sceną widać, jak Bea stopniowo zrzuca maskę łagodności, odsłaniając coraz bardziej złożoną, emocjonalnie napiętą osobowość. Aktorka mistrzowsko balansuje między tymi skrajnościami, pozwalając widzowi dostrzec, jak jej bohaterka nieubłaganie wkracza w strefę przerażającej bezwzględności. Rola Aarona wydaje się początkowo jednowymiarowa. Aaron ukrywa swoje prawdziwe oblicze, lecz z czasem sytuacja zmusza go do ujawnienia rzeczywistych intencji. Filip Kowalczyk swobodnie prowadzi swoją rolę, a zmiany w zachowaniu jego postaci są wyraźnie wyczuwalne – od pozornej siły wewnętrznej po stopniowe odsłanianie mroczniejszych motywów. Aktorskie interakcje tej pary wzmagają napięcie i mocno oddziałują na emocje widza. Kiedy ich postacie ścierają się w kryzysie, oboje udowadniają doskonałość swojego warsztatu.

„Laborantka” Teatru Współczesnego to niezwykły i wart obejrzenia spektakl, który przeraża swoją wizją, ale nie pozwala pozostać obojętnym.

 

 

Deklaracja dostępności