Koniec początku
Roman Pawłowski, Gazeta Wyborcza, 20.11.1996
Jeśli widzieliście już Krzysztofa Kowalewskiego w roli komediowej - odkryjecie go na nowo u szczytu komediowej formy. Wystarczy do tego pierwsze pięć minut, gdy z rzeźnickim nożem zabiera się do rozkręcania zepsutego budzika, dłubiąc w nim jak w rozgotowanej golonce, jak leniwie ćwiczy przy muzyce specjalnie nastawionej za wolno, jak zmywa naczynia tym znanym każdemu mężczyźnie niechętnym ruchem ścierki po obrzydliwie tłustej powierzchni, jak wreszcie ze Stelmaszykiem śpiewa i tańczy sprośną piosenkę O`Caseya z układem choreograficznym Janusza Józefowicza, który przyćmiewa wszystkie dotychczasowe osiągnięcia tego choreografa. "Koniec początku" to godzina stężonego humoru, najlepsza farsa w Warszawie i niezawodny sposób, aby śmiać się przynajmniej jeszcze przez tydzień.