Kobieta
Zagrać wszystko, Piotr Mitzner, Twój styl, 2003

...Szczególnie w pamięci pozostała mi inscenizacja Macieja Englerta "Kobiety" Edwarda Bonda w Teatrze Współczesnym w Warszawie (premiera w grudniu 1980 roku). Wprawdzie angielski dramaturg nawiązuje w swojej sztuce do wojny trojańskiej i w duchu pozostał wierny Homerowi, to ze znanymi z Iliady wątkami i postaciami poczyna sobie dość dowolnie. W jego wersji wojna toczy się nie o Helenę, lecz o symbol - o posąg bogini szczęścia znajdujący się w Troi, do którego także Grecy roszczą pretensje. Z początku jest to pretekst oficjalny, casus belli, podczas gdy faktyczne przyczyny wojny są inne: grecka racja stanu, urażony honor Achajów, społeczny głód łupów i krwi. Z czasem sprawa posągu przeradza się w mit o wampirycznej sile zniewalającej młodego Herosa - wodza Greków. Po zdobyciu miasta posąg znika, a jego poszukiwanie staje się jedyną racją życia Herosa. W drugiej części właśnie ona - racja życia - popycha akcję sztuki. Równolegle do planu zdarzeń rozgrywa się dramat postaw, dramat, który nie jest tragedią, ponieważ autor dobitnie mówi, kto tu ma rację. Hekabe. Po śmierci Priama staje na czele Trojan, a choć wojna budzi w niej niechęć, musi konsekwentnie bronić miasta. Hekabe, nawet gdy chce, nie może postępować uczciwie i humanitarnie, ponieważ najeźdźcy prowadzą nieuczciwą grę. W tym miejscu wyczuwamy wyraźną polemikę Bonda z Arystofanesem jako autorem Lizystraty, pięknej i do dziś zabawnej komedii, której sens zawiera się w prostej anegdocie; oto kobiety z różnych miejsc Hellady mają dość wojen prowadzonych przez mężczyzn i ogłaszają strajk seksualny. Doświadczenia dwudziestego wieku nie pozwalają na tak proste rozwiązania. Hekabe grała Zofia Mrozowska. W pierwszej części rolę swoją zbudowała z drobnych, nerwowo urywanych działań. W drugiej - jako emigrantka na jednej z wysp, wydawała się spokojna, a właściwie skamieniała z bólu. I zagadkowa. Oto wylądowała ekipa greckich żołnierzy poszukujących posągu. Nie wiemy, czy Hekabe ukryła go, czy zatopiła w morzu? Czy rzeczywiście jest niewidoma? Czy przestała już myśleć o polityce, czy przeciwnie, myśli o niej szczególnie intensywnie, spacerując wzdłuż brzegu? Tu spotyka Człowieka (grał go przejmująco smutny Wiesław Michnikowski), dzikiego lokatora wyspy, uciekiniera z kopalni srebra. Jest to postać z ciemnych podziemi ludzkości, pełna przy tym stłumionej katorżniczą pracą miłości życia. Hamlet, zastanawiając się nad łzami aktora grającego w jakiejś sztuce o tematyce wziętej z Iliady, pyta: "Czym dlań Hekuba lub on dla Hekuby, By płakał po niej?" Jak się więc miała ta Hekabe z Teatru Współczesnego do ówczesnej rzeczywistości z grudnia 1980 roku? Czy mieliśmy jej współczuć? Nie, ona nie dopuszczała litości, próbowała przekonać nas do swojej racji. Ta racja to obrona życia przed niewolą, wojną, złą wiarą pieniącą się po obu stronach murów oblężonej Troi. Dlatego zamiast komentarza w programie "Kobiety" wydrukowano pełny tekst Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i projekt Kodeksu przestępstw przeciwko pokojowi i bezpieczeństwu ludzkości. Wejście do teatru przy ulicy Mokotowskiej w Warszawie było wtedy jedynym miejscem w Polsce, w którym można było dostać te dokumenty. Rządzący, nawet stojąc w obliczu "odnowy", nie chcieli słyszeć o tym, że "wszyscy ludzie rodzą się wolni i równi pod względem swej godności i swych praw". Rok po premierze "Kobiety" wprowadzono stan wojenny.

Deklaracja dostępności