Zamek w Szwecji
Kisiel, Tygodnik Powszechny, 20.08.1961
Hm. Co dla kogo zdrowsze - są różne żołądki. Znałem gościa, który łykał muchy i bardzo sobie to chwalił. Osobiście literacko dosyć cenię pisarstwo pani Sagan, kontynuujące ostry a klarowny "mały realizm" szkoły Maupassanta. Jednak - "zdrowsza strawa duchowa" i "budująca pustka"? Hm. O ile słyszałem, w sztuce "Zamek w Szwecji" wszyscy na krzyż i w innych kombinacjach robią to, nad czym już Boy ubolewał, że nie ma na to w polskim języku przyzwoitego słowa. Treugutt mówi, że godziwsze i moralnie zdrowsze od "jakiegoś" "Quo Vadis". Uhm. Są różne moralności: jeden wyznaje tezy markiza Sade, drugi Gandhiego, jeden woli Pitigrillego od Dantego, drugi Dekobrę od Engelsa. Nikogo nie gwałcimy, tyko po dobroci radzimy: nie chodzić w upał po słońcu, kolego Treugutt, to duże ryzyko, szkodzi niewidocznie dla poszkodowanego, ale skutecznie. I myśli się budzą takie różne i zachcianki, ciągoty i łaskotki.... I w ogóle ta "pustka dydaktycznie budująca". A Sagankę czytać, owszem - tylko aby w cieniu!