Wagon
Znakomity spektakl o mrokach PRL'u, Tomasz Mościcki, Dziennik, 16.01.2007
"Wagon" według prozy Marka Nowakowskiego to jedno z najlepszych przedstawień ostatnich kilku miesięcy. Na Scenie w Baraku Teatru Współczesnego ożył świat, który odszedł w niepamięć nie tak dawno temu. Przyćmione światło zabrudzonych kloszów w kolejowych przedziałach, gwizd przejeżdżających parowozów, niewygodne drewniane ławki, workowate ubrania okresu środkowego PRL-u. Rzeczywistość opowiadań Marka Nowakowskiego przeniósł na scenę Krzysztof Zaleski. Mamy wreszcie w Warszawie prawdziwy teatralny sukces. "Wagon", przedstawienie oparte na kilku opowiadaniach Nowakowskiego, można żartobliwie określić jako "spektakl dla dorosłych". Nie żeby działy się tu rzeczy zdrożne lub choćby tylko brutalne (to już przecież w polskim teatrze zaliczyliśmy). Kontekst ludzkich historii przedstawionych w tych kolejowych dekoracjach zatarł się w ludzkiej pamięci bardzo szybko. Z pamięci wyparowała sama scenografia tamtych czasów. Historyczna rupieciarnia staje jak żywa przed oczami ludzi, którzy mieli jeszcze wątpliwą przyjemność pokosztowania peerelowskiego oldskulu. Szkoda byłoby jednak, gdyby przedstawienie Zaleskiego, ten "Krótki kurs PRL w dwóch aktach i jednym przedziale", oglądało tylko pokolenie pamiętające tamten czas. Warto, by obejrzeli je również i ci młodsi. "Wagon" to przykład dobrej adaptacji prozy, która na pierwszy rzut oka wydaje się niesceniczna - to w sporej części monologi, Zaleski jednak umieścił je pomiędzy pysznymi obyczajowo scenkami roberka podczas delegacyjnej podróży, rozgrywanego na tekturowej walizce, czy wspaniałej pijackiej sekwencji w wagonie Warsu. "Wagon" jest - paradoksalnie - bardzo rzadkim przykładem obudowania przedstawienia prawdziwą fonosferą, gwizdem lokomotyw, odgłosem pociągu stukającego na szynach (słychać nawet, że to wagony o starej, dwuosiowej konstrukcji), hamowania... Odżywają stare melodie, jest słynne "Tango Notturno", hitlerowski marsz, bardzo podobne doń pieśni masowe, odzywają się towarzysze Gomułka i Gierek. Mistrzowskie opracowanie dźwiękowe, które dla "Wagonu" stworzyła Małgorzata Małaszko, to nie tylko ilustracja przedstawienia. To jego pełnoprawny uczestnik nadający całości wyrazisty rytm. Siłą "Wagonu" jest aktorstwo. Zaleski zaprosił do współpracy aktorów, którzy na scenie przy Mokotowskiej pojawiają się niezbyt często lub w rolach drugoplanowych. Znana z ekranów Joanna Jeżewska, świetna śpiewająca aktorka, w przedstawieniu Zaleskiego wykonuje słynną wokalizę z "Pociągu". Ale w roli rozwiązłej "plumpuding" pokazuje też bogate możliwości sceniczne. Niespodzianką jest rola Jana Pęczka, specjalisty od ruchu scenicznego, który w tym przedstawieniu zagrał Stolarka, kutwę na delegacji, zaglądającego w karty, milczkowatego, szarego faceta z PRL-u. Pęczek umiał jednak odnaleźć w tym szaraku tony ludzkie i prawdziwie wzruszające. Genialna Monika Krzywkowska jako odwiedzająca Polskę, zalana w dym Dzidzia. Odkryciem "Wagonu" jest Krzysztof Banaszyk, którego w teatrze widzi się rzadko. Sceniczne próby Banaszyka kończyły się do tej pory katastrofą. Tym razem poprowadzony przez Zaleskiego zdjął z siebie wszystkie telemaniery, zagrał trzy wyraziste i zróżnicowane role: szabrownika "robiącego" pociągi, znakomitego inżyniera uwodziciela i rozpaskudzonego erotomana z przedziału Warsu. W każdej roli inny i ciekawy. Może czas pomyśleć o powrocie do teatru? Skarbem "Wagonu" jest jednak Damian Damięcki. Wspaniały monolog faceta "wkręconego" przed wojną w komunizm, przerywającego swoją opowieść natrętnym "poooszę pana" i genialna kreacja oficera LWP, safanduły, który nigdy nie powąchał prochu, drobnego pijaczka, dość typowego produktu Ludowego Wojska Polskiego. Sprawiedliwość wymagałaby przepisania całego afisza, "Wagon" jest bowiem udanym i ważnym przedstawieniem. Już dziś warto zawalczyć o bilety.