Koniec początku
Lucjan Kydryński, Przekrój nr 12, 12.01.1997
Otóż czegoś podobnie śmiesznego nie widziałem na warszawskich scenach już od lat! Nie tylko ja zresztą: publiczność zwijała się ze śmiechu przez półtorej godziny, długo i solidnie oklaskując później rewelacyjny popis komediowego aktorstwa. Bo rzecz opiera się na aktorach, naturalnie. Krzysztof Kowalewski prezentuje najwyższy kunszt aktorstwa komediowego, a przy tym szalony wdzięk i poczucie humoru - to wspaniała kreacja! A Stelmaszyk doskonale mu partneruje.