Upiory
Jaszcz, Perspektywy, 06.11.1981

Właśnie minęło równo sto lat od powstania "Upiorów". Długi żywot sceniczny, świetne tradycje, wielkie kreacje aktorskie. W "Upiorach" we Współczesnym godnie je podtrzymuje służebna wobec autora reżyseria, stylowa oprawa plastyczna Ewy Starowieyskiej, powściągliwa i mądrze przytłumiona gra Haliny Mikołajskiej jako wdowy Alving. W sumie powstał taki Ibsen, o którym możemy rozmawiać. Zwracałem był kiedyś uwagę, że tego całego "dramatu rodzinnego w trzech aktach" w ogóle by nie było, gdyby medycyna za czasów Ibsena stała wyżej i umiała zlikwidować brzydką chorobę zmarłego kapitana Alvinga, która tak okrutnie zemściła się na jego synu. Ale pochwała osiągnięć sztuki lekarskiej XX wieku to w stosunku do "Upiorów" tani wybieg. Bo zwycięstwo salwarsanu, za czasu "Upiorów" leku jeszcze nie znanego tak samo jak penicylina czy różne antybiotyki, ma dla dramatu ludzi z "Upiorów" znaczenie formalne. Prawdziwym bohaterem "Upiorów" jest bowiem problem moralny: mroczny purytanizm, który w tzw. nieczystości widział grzech śmiertelny, może najgorszy ze wszystkich i domagający się odstraszającej kary już tu, na ziemi, a nie dopiero na sądzie ostatecznym. Kapitan Alving, który zmarł otoczony szacunkiem i honorami, był w istocie straszliwym grzesznikiem, za którego winy płaci nieszczęściami cała jego rodzina. A na czym polegały zbrodnie nieboszczyka? Że nie dochowywał wierności surowo obyczajnej żonie, miewał miłostki, owocem jednej z nich była córka, którą wdowa po Alvingu przygarnęła i wychowuje pod swoim dachem, w roli ni to ubogiej krewnej, ni to panny służącej. Potępienia kapitana-szambelana nikt nie ośmiela się podważyć. Francuzi u schyłku tamtego wieku już się szykowali obrócić arcywiny Alvingów w temat komediowo-farsowy. Ale nie wszędzie rozkwitała słoneczna, płocha Francja. "Upiory" straszyły nadal. A może i dzisiaj straszną, choć zęby im spróchniały. Moralność purytańska to nie tylko obsesja walki z nieczystością. To jednocześnie kraina obłudy, cały kontynent obłudy. Tę widział Ibsen przenikliwie i umiał ją pokazywać, jak choćby na przykładzie pastora Mandersa, jednej z obrzydliwszych figur w galerii postaci ibsenowskich. Obyczajowość się zmieniła, rytuały jedne pękły a inne rozluźniły uchwyty, ale obłuda pozostała, nadal toczy tkanki społeczne. Sytuacje i obyczajowość "Upiorów" mogą śmieszyć swoimi anachronizmami. Ale nie śmieszą.

Deklaracja dostępności