<<< menu     <<< wstecz


 

ODWRÓT


Aleksandra Rembowska, Teatr XII.2000
Tomasz Miłkowski, Trybuna 25-26.XI.2000
Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita 16.X.2000

Aleksandra Rembowska

MELANCHOLIA MAŁŻEŃSTWA

W oryginale sztuka Williama Nicholsona, której polska prapremiera odbyła się dwa miesiące temu w Teatrze Współczesnym, nosi tytuł The Retreat from Moscow (Odwrót spod Moskwy).

Można by przypuszczać, że mamy do czynienia z dramatem historycznym. Tymczasem rzecz dzieje się współcześnie w rodzinie, w której mąż po ponad trzydziestu latach związku postanawia odejść do innej kobiety. Moskwa pojawia się natomiast w czytanych przez niego z zamiłowaniem pamiętnikach z czasów napoleońskich. Powraca jak refren opis owego zimowego odwrotu żołnierzy, ratujących swe życie za wszelką cenę, poświęcających nawet rannych towarzyszy broni, którzy nie mogąc iść stanowiliby dla reszty zgubne obciążenie. Sytuacja, pozornie odległa, jest nieoczekiwanie metaforą relacji małżeńskich tu i teraz. Edward (Olgierd Łukaszewicz) odchodzi, by zacząć życie od nowa, być sobą, a nie pogrążać się bardziej w złudzeniach o miłości (przynajmniej z jego strony), konfliktach i wzajemnych oskarżeniach. Jeśli oboje mieliby zatonąć, to przynajmniej on się uratuje. Inaczej jest z Alicją (Marta Lipińska). Czuje się zaskoczona, oszukana, zdruzgotana decyzją męża. Fakt rozstania równa się dla niej ze śmiercią. Dramat Nicholsona (autora m.in. scenariuszy filmowych Cienistej doliny czy Gladiatora) napisany jest w duchu, by tak rzec, poetyckiego realizmu. Fragmenty życia codziennego toczącego się wokół stołu z herbatą zmieniają się pod wpływem cytowanych wierszy w liryczną refleksję odrealniającą świat przedstawiony. Tropem tym idzie reżyser spektaklu Maciej Englert. Pozwala, by w scenografii Marcina Stajewskiego pojawił się szary pejzaż drzew za oknem, niczym kontrapunkt dla kuchennej przestrzeni. Do końca też nie wiadomo, czy sceny ostatecznej konfrontacji Alicji i Edwarda - rozprawienia się samej z sobą i jego wyznaniem - są tylko projekcją jej wyobraźni, czy historią widzianą oczami pamięci syna (Jacek Rozenek) stającego w obliczu osobistej klęski, a może dzieją się naprawdę?

Swoją nieobecność na scenie aktorzy znaczą nagłym znieruchomieniem - tak "niewidzialni" są jednocześnie niemymi świadkami wyznań pozostałych. Realistyczna z reguły gra aktorów nabiera, zwłaszcza w przypadku Edwarda Łukaszewicza i Jamiego - Rozenka, subtelnego dystansu i wyciszenia, umożliwiających postaciom ogląd sytuacji z "wewnętrznej" perspektywy.

Centralną osobą dramatu jest bez wątpienia Alicja, której rola stała się dla Marty Lipińskiej prawdziwym polem do popisu. Alicja jest wprost wulkanem emocji, tak pozytywnych, jak negatywnych. Mało tego, ogniskuje w sobie także uczucia innych - męża i syna. Przez dwie i pół godziny, właściwie nie schodząc ze sceny, Alicja Lipińskiej pozostaje w ogniu walki z iście heroiczną determinacją: o utraconą miłość, o zachwianą godność, o prawo do szczęścia. Bywa w tej walce gwałtowna i nieobliczalna, ale też zgnębiona, beznadziejnie samotna w rozpaczy, zagubiona. Ta postać mieni się różnymi odcieniami. Raz odnajdujemy w niej zrzędliwą kurę domową, drobiazgową do niemożliwości, dociekliwością doprowadzającą męża do tępego milczenia, to znów wznoszącą się na wyżyny ducha, znajdującą pociechę w Biblii i poezji. Odrywa się wtedy na chwilę od przytłaczającej prozy życia, nabiera głębszego oddechu i znajduje prawdziwie metafizyczny komentarz dla własnej bezradności i niemocy w wierszach Roberta Frosta, Charlotte Mew, George'a Herberta czy Alana Portera.

Ustawienie ról w przedstawieniu, nie tylko poprzez równomierne rozłożenie racji, ale też użyte środki (dwugłos odpowiadający głosowi wiodącemu), sprawia, że w ostatniej scenie mamy do czynienia z przejmująco brzmiącym tercetem - choć przecież nie unisono, bo każda z partii to osobna melodia: bolesna i wzruszająca.

Aleksandra Rembowska, Teatr XII.2000


Tomasz Miłkowski

DRAMAT ODWROTU

Po ostatniej premierze na Scenie w Baraku warszawskiego Teatru Współczesnego słało się jasne, jaką linię repertuarową obrał dla niej dyrektor Maciej Englert. Otóż nie ogłaszając żadnych deklaracji ani niczego nie obiecując uczynił tę scenę zwierciadłem kameralnych dramatów rodzinnych.

Przy czym nie ma tu mowy o żadnej ortodoksji formalnej. Autorzy, których utwory wchodzą na Scenę w Baraku, należą do najrozmaitszych szkół, uprawiają rozmaite poetyki, dzieli ich nierzadko stulecie. Wszyscy jednak poddają oglądowi konflikty rozgrywające się w najbliższym kręgu rodzinnym. Niekiedy wzbogacone o inne motywy, czasem tylko do psychologicznej analizy zawężone.

Tak tedy "Odwrót" Williama Nicholsona dołącza do dotychczasowych premier Sceny, układających się w wielobarwny obraz konfliktów rodzinnych, zatrącających o odniesienia polityczno-ideologiczne ("Tango" Sławomira Mrożka), socjologiczne ("Wszystko w ogrodzie" Edwarda Albee'ego), metafizyczne ("Przy stole" Wildera), egzystencjalne ("Nasza mała stabilizacja" Tadeusza Różewicza), poetyckie ("Adwokat i róże" Jerzego Szaniawskiego).

"Odwrót" jest sztuką obyczajową, w której można się dopatrzeć obecności wszystkich tych motywów. Opowiada o sytuacji modelowo banalnej: oto wieloletnie małżeństwo, zbliżające się do okrągłej rocznicy, z odchowanym i samodzielnym już synem, nagle się rozpada. On odchodzi do innej kobiety w poczuciu odnalezienia nareszcie prawdziwej miłości. Ona, zaskoczona i zagubiona, pozostaje sama, z życiem już na zawsze pogruchotanym. Między nimi syn, przeżywający jakiś kryzys, żyjący samotnie, który nie odnalazł jeszcze tej jedynej. To wszystko.

A jednak nie wszystko. Przed banałem, czy też powtórką powielającą typowe rozstanie kobiety i mężczyzny broni tę sztukę... literatura. Ściślej - poezja i pamiętniki. Otóż ona układa antologię poetycką, złożoną z wierszy pisanych pod wpływem porzucenia przez osobę ukochaną. Jego z kolei fascynują wspomnienia żołnierzy napoleońskich, którzy przeżyli apokalipsę odwrotu spod Moskwy. Rozczytuje się w ich wyznaniach, próbuje zgłębić psychikę pokonanych i walczących o przetrwanie. Alicja nie znajduje w oczach męża zrozumienia dla swej poetyckiej pasji, w każdym razie niegdysiejszy czar, jaki nim owładnął, gdy cytowała z pamięci piękne wiersze, już nie działa. Także pasja historyczna Łukasza wydaje się Alicji obojętna. Widać więc, że ich związek kruszeje. Literatura stanowi rodzaj buforu, czy też wzmacniającego rezonatora dramatu przygotowującego rozstanie.

Warto wiedzieć, że nie jest to bufor sztucznie dolepiony do sztuki. Autor wskazuje trop autobiograficzny - to jego matka była prawdziwą entuzjastką poezji i to ona właśnie pracowicie wystukała kiedyś na maszynie do pisania antologię pożegnalnych wierszy miłosnych. Podarowała mu je wtedy, kiedy przeżywał tragedię nieszczęśliwej miłości. Sztuka jest więc swego rodzaju hołdem złożonym matce.

Nicholson jest dobrym majstrem w budowaniu atmosfery. Dowiódł tego swoimi sztukami telewizyjnymi i budowanymi na nich scenariuszami filmowymi, spośród których "Cienista dolina" z Anthonym Hopkinsem zyskała światowy rozgłos. "Odwrót" to druga sztuka tego autora adresowana do teatru żywego planu. Zaledwie rok temu została pokazana w Anglii.

Na Scenie w Baraku „Odwrót" przemawia do widza siłą emocji aktorów, magią poezji i umownym stylem budowania sytuacji sce­nicznych. Grają tylko trzy osoby:
Alicję Marta Lipińska, Edwarda Olgierd Łukaszewicz, a ich syna Jammie'ego Jacek Rozenek, tworząc bogato skonstruowane postaci. Łukaszewicz ukazuje człowieka przeciętnego, który stęskniony za wielkim uczuciem postanawia zerwać z nudną egzystencją - niełatwo jednak przychodzi mu rozstać się z całym dotychczasowym życiem, wyjaśnić sytuację synowi i wytrwać w postanowieniu. Jego radość nowego wyboru mąci cień krzywdy. Lipińska gra początkowo kobietę, której życie jest ułożone i bez skazy - wprawdzie nęka tysięcznymi zarzutami swego męża, ale nie wyobraża sobie życia bez niego, chyba przeczuwając, że coś między nimi wygasło na zawsze. Z prawdziwym dramatyzmem odsłania wnętrze kobiety, której świat w ciągu jednej chwili się zawalił. Dramat przeżywany przez Alicję dzięki aktorce udziela się widowni. Także i Jacek Rozenek budzi zrozumienie. Gra człowieka przygaszonego, z jakąś skrywaną tajemnicą, potem zaś umęczonego konfliktem rodziców, ich rozstaniem i dramatem matki, sugestywnie ukazuje bezradność najbliższych wobec cudzego dramatu. Dramat tych trojga oglądamy oczyma syna - to on na scenie uruchamia postaci (stygnące w geście, gdy przestają uczestniczyć w akcji), ożywia je swoimi wspomnieniami. Dzięki tej stylistyce opowieść owiewa mgła nostalgicznej zadumy.

Warto wybrać się do Współczesnego, aby na Scenie w Baraku obejrzeć tę sztukę, bezpretensjonalną opowieść o codziennych dramatach, będących udziałem wielu ludzi. Polecam ją nie tylko tym, którzy powtórzą za autorem: "Inni to też przeżywali", ale także tym, którzy być może ujrzą na scenie przypowieść o długim odwrocie, w jaki przemienić się może najpiękniejsza miłość.

Tomasz Miłkowski, Trybuna 25-26.XI.2000


Janusz R. Kowalczyk

ZGORZKNIAŁA DETERMINACJA

Teatr Współczesny w Warszawie jawi mi się jako enklawa artystycznej rzetelności. W jego premierach wszelkie zabiegi formalne wynikają z charakteru utworu. Tak też rzecz ma się z "Odwrotem" Williama Nicholsona w reżyserii Macieja Englerta. Przedstawienie potwierdza, że można dziś jeszcze wystawić prawdziwy teatr psychologiczny. Tak, by wciągał widza w grę napięć i skłaniał do refleksji.

Sztuka Nicholsona, współczesnego brytyjskiego dramaturga jest wiwisekcją tzw. toksycznego związku dwojga ludzi, którzy dramatycznie nie pasują do siebie i nie powinni byli wiązać się małżeństwem. Po 33 latach nauczyciel Edward (Olgierd Łukaszewicz) decyduje się porzucić żonę, bo poznał matkę jednego ze swych niesfornych uczniów, z którą na resztę swych dni postanawia związać losy.

Żona Edwarda, Alicja (Marta Lipińska) przeżywa szok. Choć od dawna pożycie małżeńskie nie układało się szczęśliwie, nigdy nie podejrzewała męża o możliwość podjęcia równie radykalnego kroku. To ona była zawsze mocniejszą stroną w tym związku. Przywykła, że dyktuje warunki. Teraz, jakkolwiek większość argumentów przemawia na jej korzyść, rozpaczliwie nie radzi sobie z zaistniałą sytuacją. Zakładnikiem ostrych spięć bezsilnie szamoczących się ze sobą ludzi, staje się ich syn, 32-letni jedynak Jamie (Jacek Rozenek). Ale ani nie potrafi, ani nie chcę być sędzią któregokolwiek z nich.

Ludzie spotykają się i rozchodzą. Zdawałoby się "nihil novi sub sole". Tym trudniej opowiedzieć tę historię tak, by nie trąciła banałem. Maciejowi Englertowi udało się to idealnie.

Marta Lipińska okazała się wzruszająco ciepła i przejmująco smutna w dziecinnie śmiesznych zabiegach obrony swej godności. Na szczególne podkreślenie zasługuje jednak powierzenie roli Edwarda Olgierdowi Łukaszewiczowi.

To całkowita zmiana emploi nowo pozyskanego dla Teatru Współczesnego aktora. Łukaszewicz znany przede wszystkim z ról wiecznych młodzieńców, bądź niekiedy, dla odmiany, psychopatów, tu po raz pierwszy uosabia człowieka obarczonego sporym bagażem lat i przeżyć, których dojmujący ciężar coraz bardziej mu doskwiera. Obnosi swą zmęczoną twarz i całą, dziwnie pokurczoną, wymiętą sylwetkę, emanującą zgorzkniałą determinacją. Mistrzostwo.

Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita 16.X.2000


 

SCENA W BARAKU
DZIŚ GRAMY REPERTUAR MIESIĄCA SPEKTAKLE W REPERTUARZE KASA - ZAMÓWIENIA
NASI SPONSORZY W PRÓBACH AKTUALNOŚCI PLAN WIDOWNI
ZESPÓŁ ARTYSTYCZNY ZESPÓŁ ADMINISTRACYJNY I TECHNICZNY GALERIA
SEKRETARIAT ARCHIWUM LINKI POCZTA-KONTAKT
Copyright © 2002 - 2009 TEATR WSPÓŁCZESNY. Wszystkie prawa zastrzeżone.