Transfer
Groteska na słono, Julia Holewińska, Teatr nr 4/6, 25.08.2005

Zaczyna się jak w fotoplastikonie - ciemno, jasno, jest zdjęcie, nie ma. W "kadrze" stół i dwoje ludzi - kobieta i mężczyzna. Na każdym "zdjęciu" siedzą inaczej. Czy na widowni jest fotograf? Czy to pokaz dla prasy? Któż, do diabła, robi te zdjęcia? Na twarzach widzów zdziwienie. Po chwili, uff... - wszystko wraca do normy i znów jesteśmy w teatrze! Zwyczajne oświetlenie, sprzęty, aktorzy mówią swoje kwestie i "wszystko gra". "Robieniem zdjęć" rozpoczyna się w Teatrze Współczesnym "Transfer" (oryginalny tytuł - "Curikow") Maksima Kuroczkina w reżyserii Macieja Englerta. Świetny to zabieg, bo już na wstępie nadaje spektaklowi tempo, momentalnie wprawia go w ruch, by aż do końca swej prędkości nie stracił. Z początku rzecz wydaje się całkiem zwyczajna. Jesteśmy oto w domu państwa Curikow - małżeństwa w średnim wieku, które właśnie przechodzi kryzys. Aleksiej (Andrzej Zieliński), elegancki, zblazowany biznesmen, regularnie zdradza swoją żonę (Agnieszka Pilaszewska), która zresztą nie pozostaje mu dłużna. Zastajemy ich podczas kolejnej sprzeczki, bo poważną kłótnią tego nazwać nie można. Ich wzajemne relacje z pozoru w ogóle nie wydają się poważne - oboje bowiem mają do siebie lekko pobłażliwy stosunek. On ma ją za głupiutką żoneczkę, która i tak nie zrozumie jego głębokiej duszy, ona z kolei niby to próbuje się z tej, narzuconej przez męża, roli wyrwać, w rezultacie jednak powiela ją w relacjach ze swoimi kochankami. Jednak już od pierwszych minut spektaklu widać, że zarówno on, jak i ona są nieszczęśliwymi, samotnymi ludźmi. Ich dialogi przywodzą na myśl rozmowy Kurta i Alicji z "Tańca śmierci" Strindberga czy państwa Smith - bohaterów "Łysej śpiewaczki" Ionesco. Małżeńskie niesnaski przerywa dźwięk telefonu. Aleksiej z jakiegoś powodu boi się odebrać. Telefon milknie, jednak już po chwili słychać dzwonek do drzwi. Okazuje się, że do nowocześnie urządzonego, eleganckiego apartamentu Curikowów zawitał Aleksander Pampucha (Przemysław Kaczyński) - niewidziany od lat kolega z wojska. I jak to w takich sytuacjach bywa, na stole pojawia się butelka, potem druga... Panowie wychodzą na miasto - za flaszką i na dziewczynki, a małżonka zostaje sama, no... prawie sama. I tu rozpoczyna się dopiero zabawa. Następnego ranka widzimy Curikową z płatnym kochankiem - Dymitrem Ułasikiem (Borys Szyc). Aleksiej z Pampucha wróciwszy z nocnej eskapady zastają ich, lecz rogaty mąż nie jest tym wielce zaskoczony. Jedzą razem śniadanie, podczas którego okazuje się, że Pampucha przywiózł Aleksemu list od ojca. Rzecz w tym, że stary Curikow nie żyje już od paru lat! List jest zaproszeniem w odwiedziny. Aleksiej przyjmuje je, a w podróż do piekła bierze ze sobą sekretarkę-kochankę (Monika Kwiatkowska-Dejczer) i "pracownika" żony - Dymitra. Pampusze Curikow zostawia "do użytku" swoją ślubną, z czego Aleksander, wcale nie bez przyjemności Curikowej, korzysta. Po piekle przybyszów oprowadza diabeł Manabozo (Mateusz Damięcki), rozmowa Curikową z ojcem jest absurdalna i w ogóle jakieś to wszystko tu dziwne, zwłaszcza że... w piekle sprząta sam Pan Bóg. A po powrocie? Postaci stamtąd i stąd znów spotykają się w mieszkaniu Curikowów. Niby nic się nie zmienia, a jednak... Znów dzwoni telefon. Kuroczkin (rocznik 70.) nawiązuje "Transferem" do najlepszej literatury rosyjskiej. Jest w nim coś z Dostojewskiego, coś z Gogola, coś z Bułhakowa. O wielkich rzeczach mówi pod przykrywką ironii. "Transfer" we Współczesnym jest jednym z najlepszych przedstawień tego sezonu. Składają się na to przede wszystkim świetna rola Andrzeja Zielińskiego, przemyślana i wreszcie właściwa (!) interpretacja rosyjskiej groteski (spektakl jest śmieszny, ale pod śmiechem tym kryje się jakże wielka gorycz), zgrany zespół, dobra scenografia.

Deklaracja dostępności