Bambini di Praga
Piękno Pana Boga nie obraża, Janusz R. Kowalczyk, Rzeczpospolita, 12.11.2001

"Ludzie moi złoci, piękno Pana Boga nie obraża, wprost przeciwnie", zdanie wieńczące pierwszy akt "Bambini di Praga" - najnowszej premiery warszawskiego Teatru Współczesnego - znakomicie oddaje intencje autora Bohumila Hrabala i inscenizatorki Agnieszki Glińskiej. Czeski pisarz miał rzadki dar wyszukiwania piękna i poezji skrytych w codzienności. Rzeczywistość czasów wojny i późniejszej socjalistycznej "normalizacji", w której przyszło żyć, pisarzowi, obfitowała wprawdzie w wydarzenia gwałtowne i groźne, autor umiał je jednak traktować z dystansem. Oswajać swym stoickim spojrzeniem i niezmąconym poczuciem humoru. Ukazywać ich absurd i niezamierzony komizm. Emocjonalna intensywność spostrzeżeń Hrabala oraz krwiste charaktery jego bohaterów - mieszkańców przedmieść Pragi - dawały szansę zaistnienia tej twórczości w teatrze. Próby scenicznej adaptacji opowiadań Hrabala podjął się Vaclav Nyvlt - do prapremiery "Bambini di Praga" doszło w 1978 r. w praskim Teatrze na Zabradli w reżyserii Ewalda Schorma. Agnieszka Glińska znalazła w adaptacji Nyvlta materiał pozwalający ukazać także słoneczną stronę życia, której na polskich scenach ostatnimi czasy jak na lekarstwo. I nie zawiodła jej reżyserska intuicja. Otrzymaliśmy pełnowartościowe dzieło sceniczne o niebywałym wdzięku, doskonale zagrane przez liczny, 26-osobowy zespół. Mamy łotrzykowski w klimacie epizod grona naciągaczy ubezpieczeniowych (Krzysztof Kowalewski, Piotr Adamczyk, Andrzej Zieliński) i ich judaszowego kompana o wdzięcznym nazwisku Bucefał (Borys Szyc). Są ich ofiary: gadatliwa żona rzeźnika i jej milczący mąż (Marta Lipińska i Leon Charewicz), filozofujący wytwórca sztucznych kwiatów (Krzysztof Stelmaszyk), niesamowity chemik-truciciel z żoną (Marek Bargiełowski i Maria Mamona). Najciekawsza, doskonała w prawdziwie teatralnym pomyśle, była dla mnie scena opowieści plastyka amatora (Damian Damięcki) i zatroskanej matki (Zofia Kucówna) o jego malarskich wizjach. W epizodzie lekcji tańca dla starszych i zaawansowanych pojawił się m.in. Fryzjer (Jan Pęczek) o makabrycznej wyobraźni i Dozorca Bloudek (Janusz Michałowski) traktujący cały świat - nie bez podstaw-jak szpital wariatów, w którym pracował. Z grona znakomicie grających aktorów wyróżniłbym ekspresyjną Monikę Kwiatkowską w roli Nadzi, fascynującej praskiej femme fatale oraz Bronisława Pawlika, jako nieodparcie zabawnego Ogrodnika. Cieszy, że w pomroce inscenizacyjnego bełkotu rozmaitych "młodych brutalistów" zalewających polskie sceny, pojawiają się jeszcze równie jasne, czyste i promienne przedstawienia. Prowokujące do śmiechu, ale i do zadumy To kolejny strzał w dziesiątkę Agnieszki Glińskiej. Moje gratulacje!

Deklaracja dostępności